|
Piszcie
Jakże się czasy zmieniły Jak bardzo są inne od tych co minęły I tych które zapamiętała i zapisała Młodość Tym, którzy tamtych minionych Czasów nie znają Trudno w opowiadania uwierzyć I trudno pojąć, że takie były Masz czas, więc opisz wszystko, jak było Jak sprytnie podzielono naród Opisz tkwiące w sercu bolesne zadry Które są nadal zadrami i wciąż bolą Wanda Kardasz |
Tak było
w Stanie Wojennym Osiemdziesiątego pierwszego roku Trzynastego grudnia Wprowadzono w kraju Stan Wojenny Nikt nie wiedział najpierw Po co i co to takiego Czas uczył Wszystkich Czwartego stycznia 82” początek dnia w pracy Różnił się od dni innych Wezwano mnie Do dyrektorskiego sekretariatu Tam w wygodnych fotelach Czekali już urzędnicy esbecji żądając Wylegitymowania się przed nimi A gdy podałam nie dowód lecz paszport Widziałam w ich twarzach skurcz mięśni Kim jestem, czym się zajmuję Dlaczego mam taki dokument Padały nerwowe pytania Następnie kazano się ubrać i zawieziono mnie na Komendę Dopiero bardzo późnym wieczorem Przypomniano sobie Że czekam, że jestem Pierwszy dzień pracy w Nowym Roku 82 Kto by przypuszczał, że przyjdą po mnie Że do domu nie wrócę Że spać w swoim łóżku nie będę Że spędzę dzień, noc i dzień w celi więziennej Wanda Kardasz 4.01.2002 |
Tak było 4.01.1982 r. Po godzinie ósmej przyjechali Obstawili wejścia do budynku O tym nie wiedziałam wtedy jeszcze Było to czwartego stycznia A potem decyzję podjęli szybko Mam złożyć, zeznania w komendzie Więc wyprowadzono mnie pod karabinami Do więźniarki stojącej tuż przed wejściem Przez okratowane okienka więźniarki Nie widziało się nic Na dworze był mróz Wożono nią długo po mieście Trudno dziś powiedzieć dlaczego Do komendy była odległość nie wielka Najwyżej pięć minut może dziesięć Gmach komendy ogromny Przestronne długie korytarze Poczekalnia przed pokojem przesłuchań Malutka, tam parę zastraszonych osób Nikt nic nie mówił przez dzień cały Nikt nie dzielił się swoim smutkiem Bał się podsłuchów W tym momencie Już nikomu nikt nie ufał Wanda Kardasz |
Władza może …wszystko
Dowód osobisty w tamtym czasie Miałam wymieniony na paszport O który wcześniej starałam się parę miesięcy Stan wojenny przeszkodził Miałam wyjechać na urlop do bliskich, na święta Mój paszport gdy mnie legitymowano Rozdrażnił esbeków i podziałał Jak czerwona płachta na byka Odebrano mi go natychmiast Cóż takiego zrobiłam, by mi go wyrwać z ręki W głowie mojej powstał wielki zamęt I wtedy się zaczęło, stawiano mi pytania za pytaniem Dlaczego legitymuję się paszportem I zaraz potem mi oświadczono, że muszę Pojechać na komendę, by złożyć zeznania Wyprowadzono mnie z budynku pod karabinami Do stojącej przed gmachem milicyjnej więźniarki Wzrastał we mnie lęk i przerażenie Bo wyglądało tak jak bym innym zagrażała I była przestępczynią A potem, tam, w komendzie Do późnej nocy Trzymano w małym pokoiku do przesłuchań I wtedy, właśnie tam oddano mi do ręki dowód A nie mój paszport Jak to jest, myślałam sobie wtedy, jak to możliwe O paszport starać się trzeba tak długo i to osobiście Osobiście też trzeba go odebrać, osobiście odbiór podpisać Zwrócić też trzeba osobiście w milicyjnej komendzie Tutaj robi to za mnie, ktoś inny Nagle wtedy zrozumiałam Że inaczej wygląda to od strony władzy Ona, mogła wszystko Esbek bez mojego udziału i to w nocnej porze Wymienia mój paszport na dowód Nastała późna noc Gdy w ciszy kazano mi iść za mundurowym Ja, naiwna sądziłam, że jestem wolna Że do wyjścia wyprowadzają mnie długimi korytarzami A oni prowadzili w milczeniu, do aresztu do piwnic Wanda Kardasz 4 styczeń 2003 |
W Komendzie MO
W komendzie czekałam na przesłuchanie Cały dzień, aż do późnego wieczora Podobnie w milczeniu , czekali też inni Mózg sparaliżowany przez lęk Więc o co pytali, dziś nie pamiętam Na pewno wiem Że mimo późno nocnej pory Oddano w miejsce paszportu, mój dowód Po to by móc jak się później okazało, mnie Aresztować Po dniu całym bezsensownej bezczynności Po przesłuchaniu Wydawało się, że już jest po wszystkim Że mundurowi prowadzą Długimi pustymi korytarzami do wyjścia Przed zamkniętymi drzwiami Najpierw zobaczyłam dzwonek w ścianie A zaraz potem się zorientowałam Że to nie są drzwi wyjściowe Wtedy zdrętwiałam, to były drzwi do aresztu Kazano najpierw wejść do celi Nie było w niej światła Tam było ciasno i duszno I jak tylko oczy przyzwyczaiły się do ciemności Poczułam, że było w niej kilka osób Zobaczyłam potem oczy Usłyszałam tez szepty Jeśli masz przy sobie adresy To porwij Lub zjedz je Za czas jakiś zgrzyt zasuw coraz to się powtarzał Zabierano z celi jedną osobę po drugiej W kantorku odbierano wszystko co osobiste I po to, by nadać numerek Aresztanta i celi A potem , dwóch mundurowych Mających podkute obuwie Prowadziło to w górę to w dół Metalowymi schodami Do celi W głowie strach się rozgościł, szczęk zasuw Otwieranych i zamykanych drzwi do cel się powtarzał I tak zamknięta zostałam w areszcie Sama ze sobą i głową pełną strachu i myśli Wanda Kardasz. 4.01.2002 |
W tamtym czasie
Każda z nas była inna
I w innym była wieku
W sobie miałyśmy to samo
Kochałyśmy naszą ojczyznę
Każda z nas miała gdzie indziej
Dom w którym wyrosła
Gdzie indziej szkołę i studia
Gdzie indziej rodzinę własną
Gdy powiał wiatr historii
Otworzył nam oczy i przyniósł podpowiedzi
Wiedziałyśmy, że był to czas dla nas dany
Czas życiowych doświadczeń
Wanda Kardasz 4 stycznia 2011
Każda z nas była inna
I w innym była wieku
W sobie miałyśmy to samo
Kochałyśmy naszą ojczyznę
Każda z nas miała gdzie indziej
Dom w którym wyrosła
Gdzie indziej szkołę i studia
Gdzie indziej rodzinę własną
Gdy powiał wiatr historii
Otworzył nam oczy i przyniósł podpowiedzi
Wiedziałyśmy, że był to czas dla nas dany
Czas życiowych doświadczeń
Wanda Kardasz 4 stycznia 2011
Czwartego stycznia
Zima była wokół, inna niż teraz bywa
Do pracy po Ciebie
Przyszli esbecy
Było to czwartego stycznia
Najpierw
Wezwana przed esbecką władzę
Paszport, o który starałaś się długo
Natychmiast Ci odebrano gdy się nim legitymowałaś
A potem, kazano Ci wszystko zostawić
Ubrać się w pięć minut I w obstawie mundurowych
Kazano wsiąść do okratowanej Nyski
Późnym już bardzo wieczorem, pełna trwogi i strachu
Trafiłaś do aresztanckiej celi przejściowej
W niej było ciemno, cicho i ciasno
I słychać było tylko oddechy
Kurczyłaś się w sobie, na szczęk zasuwy
Gdy zabierano z celi, jedną osobę po drugiej
Jak się okazało, do rejestracji
Po numer aresztanta i numerek do celi
I do złożenia w depozycie wszystkiego
Co było osobiste
Co było w kieszeniach i w torebce
Wanda Kardasz 4 stycznia 2010
Zima była wokół, inna niż teraz bywa
Do pracy po Ciebie
Przyszli esbecy
Było to czwartego stycznia
Najpierw
Wezwana przed esbecką władzę
Paszport, o który starałaś się długo
Natychmiast Ci odebrano gdy się nim legitymowałaś
A potem, kazano Ci wszystko zostawić
Ubrać się w pięć minut I w obstawie mundurowych
Kazano wsiąść do okratowanej Nyski
Późnym już bardzo wieczorem, pełna trwogi i strachu
Trafiłaś do aresztanckiej celi przejściowej
W niej było ciemno, cicho i ciasno
I słychać było tylko oddechy
Kurczyłaś się w sobie, na szczęk zasuwy
Gdy zabierano z celi, jedną osobę po drugiej
Jak się okazało, do rejestracji
Po numer aresztanta i numerek do celi
I do złożenia w depozycie wszystkiego
Co było osobiste
Co było w kieszeniach i w torebce
Wanda Kardasz 4 stycznia 2010
W Stanie Wojennym W trzecim tygodniu Stanu Wojennego Ktoś podciął nam skrzydła w locie Ukradł nam ufność To właśnie wryło się gdzieś w nas głęboko W naszą pamięć W nasze serca W nasze umysły Czy miniony czas miał być taki Czy to co się zdarzyło było niezbędne Co nam tamten czas dał, a co odebrał Dziś wiemy na pewno, że On nas zmienił Zmienił nasze myślenie Zmienił nasze otoczenie Zmienił nasze rodziny Wielu z tamtych lat już nie ma Ci co żyją wiedzą i widzą Że jest i że już zawsze inaczej będzie Wanda Kardasz |
Bez butów, w celi Zamknięte w celi, bez butów Zimno było w stopy Okryte płaszczami W przerażającej ciszy Siedziały skulone Na wspólnej drewnianej pryczy Zza drzwi więziennych dochodziły Odgłosy podkutych butów Pełniących swe powinności klawiszy Czas się dłużył Niecierpliwość rozsadzała skronie Ciszę w celi naruszał czyjś szept Cichutkie stwierdzenie, zapytanie Kierowane bardziej do siebie niż do innych Wszystkie myślały o jednym Jak długo tu zostaną Czy w domach Bliscy wiedzą już, gdzie jesteśmy I co z nami będą robić dalej I co potem będzie Wanda Kardasz 4 stycznia 2011 |
Cela
Pamiętam mocno bijące serce Głęboki bunt w sobie, strach i przerażenie Kiedy z zapisanym na skrawku papieru Jak wielka kpina Numerem aresztanta i celi Wlokłam się za klawiszem Długimi więziennymi korytarzami Najpierw prowadzono mnie W górę, a potem znowu w dół i w górę W głębokiej ciszy nocnej rozchodził się Na więziennych schodach metalowych Stukot podkutych butów klawiszy Paraliżował Szczęk zasuw otwieranych i zamykanych drzwi Pamiętam tamten czas Tamte niespokojne myśli rozsadzające głowę Pamiętam zarejestrowany przez umysł fakt Że w nieszczęśliwym moim położeniu Było tyle dobrego Że cela więzienna Mieściła nas cztery Pamiętam lęk przed władzą śledczą I wtedy, gdy byłam już w celi Nie wiedziałam, czy cela ma oczy i uszy Nie wiedziałam czy w celi mogę mówić do innych By sobie czy komuś nie zaszkodzić Dominowało przerażające milczenie, czasami Porozumiewałyśmy się tylko stłumionym szeptem Wanda Kardasz 4 styczeń 2004 |
Blaszane kubki Przynieśli więzienny poranny posiłek Nie pamiętam, jaki, nie jadłam Byłam spragniona wody Czekałam aż coś do picia nam dadzą Za czas jakiś Szturmując głośno w drzwiach zasuwy Klawisz przyniósł blaszane kubki I w wiadrze czarną kawę Spragniona byłam, więc ten fakt ucieszył Lecz gdy z wiadra nabrałam kawy blaszanym kubkiem Był zbyt gorący by go w rękach utrzymać A dotknąć go ustami nie można było, niestety Ten płyn co kawą nazwano Był gorzki i niedobry Jak tamta więzienna Moja sytuacja Płyn gorący w blaszanym kubku Trzymany przez spódnice Spełnił sobą inne zadanie Rozgrzał zgrabiałe, trzęsące się ręce I to zapisało się w tamtym czasie w pamięci Wanda Kardasz 4 stycznia 2005 |
Podkute buty klawiszy
Cela ponura
W niej, umywalka i wiadro
I tuż obok nie przykrywany klozet
Zbity z desek podest od ściany do ściany
Służący za ławę do siedzenia
I jednocześnie wspólne dla wszystkich wyro
Wysoko pod sufitem mocno okratowane
Uchylone okienko było
Najpierw nie mówiłyśmy do siebie
Ani słóweczka
Myśląc o tym, że ktoś nas usłyszy
Potem zaczęłyśmy szeptać do siebie
Zastanawiając się nadal
Za czyją sprawą
Za co i dlaczego
W odosobnieniu się znalazłyśmy
My ściśnięte w sobie i obok siebie
Wtulone w swoje płaszcze
Próbowałyśmy się uspokoić, zdrzemnąć i usnąć
Lecz sen mimo zmęczenia i stresu, nie przyszedł
Szczęknęła znowu zasuwa, przynieśli nam
Prawie nad ranem więzienne materace
I zaraz potem nastał więzienny styczniowy poranek
Pełen napięcia , strachu i niepewności
Wanda Kardasz 4 stycznia 2007
Cela ponura
W niej, umywalka i wiadro
I tuż obok nie przykrywany klozet
Zbity z desek podest od ściany do ściany
Służący za ławę do siedzenia
I jednocześnie wspólne dla wszystkich wyro
Wysoko pod sufitem mocno okratowane
Uchylone okienko było
Najpierw nie mówiłyśmy do siebie
Ani słóweczka
Myśląc o tym, że ktoś nas usłyszy
Potem zaczęłyśmy szeptać do siebie
Zastanawiając się nadal
Za czyją sprawą
Za co i dlaczego
W odosobnieniu się znalazłyśmy
My ściśnięte w sobie i obok siebie
Wtulone w swoje płaszcze
Próbowałyśmy się uspokoić, zdrzemnąć i usnąć
Lecz sen mimo zmęczenia i stresu, nie przyszedł
Szczęknęła znowu zasuwa, przynieśli nam
Prawie nad ranem więzienne materace
I zaraz potem nastał więzienny styczniowy poranek
Pełen napięcia , strachu i niepewności
Wanda Kardasz 4 stycznia 2007
Strach
Do dzisiaj mam w swoim portfelu
Malutki wymięty skraweczek papierku
Na którym wypisany jest mój
Numer aresztanta
I numer przypisanej mi celi
On właśnie przypomina mi
Co się w moim życiu wydarzyło
Gdy w środku nocy
Wprowadzili mnie do malutkiej celi w której było
Ciemno i duszno i było już tam kilka osób
Miałam jeszcze przy sobie swoją torebkę
Głos w mroku celi powiedział
Jeśli masz zapiski, notatki, adresy rodzinne, prywatne
Lepiej je zjedz, lub porwij na kawałeczki
Bo komuś bezwiednie możesz wyrządzić krzywdę
Przez czas jakiś słychać więc było rwanie
Kartek, kalendarzyka, notatek
I spłukiwanie ich skrawków w
Stojącym w kącie otwartym klozecie
A potem już wywoływano z celi jedną osobę po drugiej
Do tak zwanego kantorka
By w nim zostawić wszystko co osobiste
I odebrać swój aresztancki numer
A gdy zakończone zostały sprawy
Depozytowo organizacyjne
Odprowadzili mnie klawisze
Do celi zgodnie z posiadanym numerkiem
Nikt nie wie ile w tej tragicznej sytuacji było radości
Gdy po kolejnym otworzeniu ze szczękiem żelaznej zasuwy
W drzwiach zobaczyłam osobę znajomą
Świadka tej samej doli i niedoli
Wanda Kardasz 4 stycznia 2008
Do dzisiaj mam w swoim portfelu
Malutki wymięty skraweczek papierku
Na którym wypisany jest mój
Numer aresztanta
I numer przypisanej mi celi
On właśnie przypomina mi
Co się w moim życiu wydarzyło
Gdy w środku nocy
Wprowadzili mnie do malutkiej celi w której było
Ciemno i duszno i było już tam kilka osób
Miałam jeszcze przy sobie swoją torebkę
Głos w mroku celi powiedział
Jeśli masz zapiski, notatki, adresy rodzinne, prywatne
Lepiej je zjedz, lub porwij na kawałeczki
Bo komuś bezwiednie możesz wyrządzić krzywdę
Przez czas jakiś słychać więc było rwanie
Kartek, kalendarzyka, notatek
I spłukiwanie ich skrawków w
Stojącym w kącie otwartym klozecie
A potem już wywoływano z celi jedną osobę po drugiej
Do tak zwanego kantorka
By w nim zostawić wszystko co osobiste
I odebrać swój aresztancki numer
A gdy zakończone zostały sprawy
Depozytowo organizacyjne
Odprowadzili mnie klawisze
Do celi zgodnie z posiadanym numerkiem
Nikt nie wie ile w tej tragicznej sytuacji było radości
Gdy po kolejnym otworzeniu ze szczękiem żelaznej zasuwy
W drzwiach zobaczyłam osobę znajomą
Świadka tej samej doli i niedoli
Wanda Kardasz 4 stycznia 2008
Czas potrafi ukoić
Wiele lat potrzeba było
By się oglądnąć za czasem minionym
By zaglądnąć w swoje serce
I w nim zobaczyć
Tamtą siebie, ufną i młodą
Zobaczyć swoją dorosłość
Poczuć tamten klimat i atmosferę
Sprzed Stanu Wojennego
Nurtuje mnie myśl pewna coraz częściej
Na ile świat się zmienił
Od tamtego czasu, i
Czy inni takie myśli mają także
By się tego dowiedzieć
Postanowiłam spotkać się z tamtą przyjaźnią
My trzy, z tamtego czasu, z jednej celi
Z tych lat odległych
Bo czwartej nie ma już dawno
Wanda Kardasz 4 stycznia 2005
Wiele lat potrzeba było
By się oglądnąć za czasem minionym
By zaglądnąć w swoje serce
I w nim zobaczyć
Tamtą siebie, ufną i młodą
Zobaczyć swoją dorosłość
Poczuć tamten klimat i atmosferę
Sprzed Stanu Wojennego
Nurtuje mnie myśl pewna coraz częściej
Na ile świat się zmienił
Od tamtego czasu, i
Czy inni takie myśli mają także
By się tego dowiedzieć
Postanowiłam spotkać się z tamtą przyjaźnią
My trzy, z tamtego czasu, z jednej celi
Z tych lat odległych
Bo czwartej nie ma już dawno
Wanda Kardasz 4 stycznia 2005
Czas przemijania
Każdego dnia widziałyśmy się w pracy
Czas sprawił, że nasze drogi się rozeszły po latach
Lecz pewnej jesieni, poczułam wielką potrzebę
Spotkania się z jedną z nas
Która w Stanie Wojennym
Doświadczyła tego samego co ja
Trudno było odnaleźć znajomą po latach
Gdy telefon milczał a adres nie był ten sam
Czas jednak sprawił i okoliczności, że
Dopukałam się do drzwi Jej domu, wtedy
Dowiedziałam się, że dwa lata wcześniej
Wyprowadziła się z tego świata
Na stałe, na zawsze
Od dłuższego czasu
Ona żyła na kredyt
Dojrzali ludzie tak mają
Zgodziła się na angioplastykę
Lecz siły by raz jeszcze o swoje życie zawalczyć
Nie miała, odeszła zostawiając na Ziemi swe troski
Odwiedzam Ją teraz na cmentarzu
Wanda Kardasz 4.01..2006
Każdego dnia widziałyśmy się w pracy
Czas sprawił, że nasze drogi się rozeszły po latach
Lecz pewnej jesieni, poczułam wielką potrzebę
Spotkania się z jedną z nas
Która w Stanie Wojennym
Doświadczyła tego samego co ja
Trudno było odnaleźć znajomą po latach
Gdy telefon milczał a adres nie był ten sam
Czas jednak sprawił i okoliczności, że
Dopukałam się do drzwi Jej domu, wtedy
Dowiedziałam się, że dwa lata wcześniej
Wyprowadziła się z tego świata
Na stałe, na zawsze
Od dłuższego czasu
Ona żyła na kredyt
Dojrzali ludzie tak mają
Zgodziła się na angioplastykę
Lecz siły by raz jeszcze o swoje życie zawalczyć
Nie miała, odeszła zostawiając na Ziemi swe troski
Odwiedzam Ją teraz na cmentarzu
Wanda Kardasz 4.01..2006
Czekanie, milczenie
Mogąca wszystko esbecka władza
Zawsze ma nadmiar czasu
Nie spieszy w niczym
Można by powiedzieć że w rytualnym rytmie
Wymusza na Tobie pokorę
Uczy nienawiści
Tam za zamkniętą bramą
Jesteś tylko numerem
Który jest twoim imieniem i nazwiskiem
Musisz się do niego przyzwyczaić
Musisz się go nauczyć
Musisz go zaakceptować
W więziennym areszcie
Każda cela ma numer, w niej są zamknięte numery
Wywołują numer
Prowadzą numer
Przesłuchują numer
Oni widzą w Tobie tylko numer lub zero
Znudzony esbek
W gabinecie przesłuchań
Zadaje pytania zbyt proste, więc
Wydają się być podchwytliwe w sytuacji
W której jesteś tylko numerem
Tam za tamtą bramą
Nawet gdy pytania wydają się śmieszne
Ty nie masz czasu na to
By się w postawionym przez esbeka pytaniu
Logiki doszukiwać
Tam masz być uważny
Tam czujność nakazuje, by
Zawsze „nie” było w odpowiedzi
Esbek i tak wie lepiej
On wie co chce usłyszeć i wiedzieć
Kardasz Wanda
Mogąca wszystko esbecka władza
Zawsze ma nadmiar czasu
Nie spieszy w niczym
Można by powiedzieć że w rytualnym rytmie
Wymusza na Tobie pokorę
Uczy nienawiści
Tam za zamkniętą bramą
Jesteś tylko numerem
Który jest twoim imieniem i nazwiskiem
Musisz się do niego przyzwyczaić
Musisz się go nauczyć
Musisz go zaakceptować
W więziennym areszcie
Każda cela ma numer, w niej są zamknięte numery
Wywołują numer
Prowadzą numer
Przesłuchują numer
Oni widzą w Tobie tylko numer lub zero
Znudzony esbek
W gabinecie przesłuchań
Zadaje pytania zbyt proste, więc
Wydają się być podchwytliwe w sytuacji
W której jesteś tylko numerem
Tam za tamtą bramą
Nawet gdy pytania wydają się śmieszne
Ty nie masz czasu na to
By się w postawionym przez esbeka pytaniu
Logiki doszukiwać
Tam masz być uważny
Tam czujność nakazuje, by
Zawsze „nie” było w odpowiedzi
Esbek i tak wie lepiej
On wie co chce usłyszeć i wiedzieć
Kardasz Wanda
Wyczekiwanie
Najpierw słyszałyśmy odgłos kroków
Na korytarzu więziennym
A potem szczęk zasuwy w drzwiach celi
Po czym wywołano z nas pierwszą
A gdy nie było jej długo
Myślałyśmy, że Ona już nie powróci
Lecz Ona przyszła
I wzięto następną.
A każdej kolejnej branej na przesłuchanie
Pan bezimienny nakazał milczenie
Zakazał opowiadania, o co pytano, o czym rozmawiano
I tak się niestety stało, z pamięci powyrzucałyśmy, wszystko
Gdy byłyśmy znowu razem
Czułyśmy się po tych przesłuchaniach jakoś nieswojo
Wiedziałyśmy, że los dotknął nas jednakowo
Wiedziałyśmy także, że to coś między nami, jakby nas łączyło
Albo jakby nas dzieliło
Każda wiedziała swoje, lecz o tym nie mówiła
Wanda Kardasz 4 stycznia 2005
Najpierw słyszałyśmy odgłos kroków
Na korytarzu więziennym
A potem szczęk zasuwy w drzwiach celi
Po czym wywołano z nas pierwszą
A gdy nie było jej długo
Myślałyśmy, że Ona już nie powróci
Lecz Ona przyszła
I wzięto następną.
A każdej kolejnej branej na przesłuchanie
Pan bezimienny nakazał milczenie
Zakazał opowiadania, o co pytano, o czym rozmawiano
I tak się niestety stało, z pamięci powyrzucałyśmy, wszystko
Gdy byłyśmy znowu razem
Czułyśmy się po tych przesłuchaniach jakoś nieswojo
Wiedziałyśmy, że los dotknął nas jednakowo
Wiedziałyśmy także, że to coś między nami, jakby nas łączyło
Albo jakby nas dzieliło
Każda wiedziała swoje, lecz o tym nie mówiła
Wanda Kardasz 4 stycznia 2005
Więzienne doświadczenia
Był taki czas
W życiu moim
Gdy ktoś wskazał na mnie z ukrycia
By po mnie, oni przyszli
Byłam jedną z tych osób
Która w tamtym czasie
Doznała wielkiej krzywdy
Bez powodu i bez dania racji
Prowadzono mnie pod karabinami
Jakbym była zagrożeniem ciężkim
Dla ludzi innych
Obok mnie pracujących
A potem zwyczajną więźniarką
Okratowaną
Krążąc długo po mieście, dla zastraszenia
Zawieźli mnie, do wojewódzkiej komendy milicji
Tam do wieczora
Głodna, zmęczona i zalękniona
Czekałam na przesłuchanie w milczeniu
A potem czekałam na ich decyzję, co dalej ze mną będzie
A gdy już przesłuchanie późną nocą
Dobiegło końca
Byłam pełna nadziei, że mnie wyprowadzają z komendy
A oni nadali mi numer i zamknęli w więziennej celi
Pomyślałam, że trzeba to zapisać że ktoś to powinien zrobić
Kolegi nie ma już umarł
Jedna jest po ciężkim beznadziejnym zawale
A jednej dawno już nie ma wcale
Wanda Kardasz
Był taki czas
W życiu moim
Gdy ktoś wskazał na mnie z ukrycia
By po mnie, oni przyszli
Byłam jedną z tych osób
Która w tamtym czasie
Doznała wielkiej krzywdy
Bez powodu i bez dania racji
Prowadzono mnie pod karabinami
Jakbym była zagrożeniem ciężkim
Dla ludzi innych
Obok mnie pracujących
A potem zwyczajną więźniarką
Okratowaną
Krążąc długo po mieście, dla zastraszenia
Zawieźli mnie, do wojewódzkiej komendy milicji
Tam do wieczora
Głodna, zmęczona i zalękniona
Czekałam na przesłuchanie w milczeniu
A potem czekałam na ich decyzję, co dalej ze mną będzie
A gdy już przesłuchanie późną nocą
Dobiegło końca
Byłam pełna nadziei, że mnie wyprowadzają z komendy
A oni nadali mi numer i zamknęli w więziennej celi
Pomyślałam, że trzeba to zapisać że ktoś to powinien zrobić
Kolegi nie ma już umarł
Jedna jest po ciężkim beznadziejnym zawale
A jednej dawno już nie ma wcale
Wanda Kardasz
Spotkanie po latach
Nie odwrócimy biegu czasu
I nie musimy wiedzieć wszystkiego
Czy darzyłyśmy siebie przyjaźnią
Co nas łączyło wtedy i czy
Nas dzisiaj coś dzieli
Teraz, gdy minęło ćwierć wieku
I każda z nas w swoim kalendarzu ma lat więcej
Więcej doświadczeń życiowych
Mniej blasku w oczach i włosy platynowe
Pomyślałam, że warto się spotkać ze sobą
Zobaczyć się , chociaż przez chwilę pobyć ze sobą,
Powiedzieć sobie witajcie po latach
By się zapytać jak dawniej, co słychać
By przywołać w pamięci tamte dni i tamte sytuacje
By nabrać do nich po latach ,dystansu
By we wspomnieniach przywołać tych
Których już nie ma
By móc sobie dopowiedzieć to,
Na co wówczas nie znałyśmy odpowiedzi
By usłyszeć, że spotkań nigdy nie jest za wiele
Wanda Kardasz 4 stycznia 2006
Nie odwrócimy biegu czasu
I nie musimy wiedzieć wszystkiego
Czy darzyłyśmy siebie przyjaźnią
Co nas łączyło wtedy i czy
Nas dzisiaj coś dzieli
Teraz, gdy minęło ćwierć wieku
I każda z nas w swoim kalendarzu ma lat więcej
Więcej doświadczeń życiowych
Mniej blasku w oczach i włosy platynowe
Pomyślałam, że warto się spotkać ze sobą
Zobaczyć się , chociaż przez chwilę pobyć ze sobą,
Powiedzieć sobie witajcie po latach
By się zapytać jak dawniej, co słychać
By przywołać w pamięci tamte dni i tamte sytuacje
By nabrać do nich po latach ,dystansu
By we wspomnieniach przywołać tych
Których już nie ma
By móc sobie dopowiedzieć to,
Na co wówczas nie znałyśmy odpowiedzi
By usłyszeć, że spotkań nigdy nie jest za wiele
Wanda Kardasz 4 stycznia 2006
Czy Pamiętasz Pamiętasz Tamten mroźny dzień styczniowy Gdy odebrano nam nasze osobiste dowody I gdy mundurowi Wsadzili nas do specjalnie podstawionych Okratowanych milicyjnych karetek Pamiętasz Zawieźli nas na komendę i zaprowadzili Do malutkiej poczekalni Żebyśmy nabrały do władzy respektu Zapomniano o nas, aż do wieczora Jak gdyby celowo, z rozmysłem Pamiętasz Że gdy o nas sobie przypomniano A było to już bardzo późną nocą Poprowadzili nas krętymi korytarzami Zamknęli nas w celi W której było, i ciasno, i ciemno Pamiętasz W tej celi , gdy nasze oczy przywykły już do ciemności Zobaczyłyśmy w mroku najpierw połyskujące czyjeś oczy Potem zobaczyliśmy milczące przerażone twarze Zrozumiałyśmy, że też mamy milczeć Bo pewno ściany uszy mają Pamiętasz, późna nocą Wywoływano z tej celi po jednej osobie Odbierano w kantorku wszystko co osobiste Dawano numerki aresztanta i numer nowej celi I gdy nas do niej zaprowadzono Tam było zimno, strasznie i obco Pamiętasz Przerażenie nasze w więziennym miejscu Potrzask zasuw przy każdym otwieraniu i zamykaniu drzwi Stukot butów klawiszy za drzwiami, pamiętasz Pamiętasz nieprzespaną , niespokojną Pełna trwogi noc naszą Pamiętasz Tupot myśli w głowie Wyczekiwanie na to co będzie dalej I wyobraźnię swoją pamiętasz na pewno Która powodowała drżenie całego ciała W ten chyba sposób wprawiano nas wtedy, w stan pokory To wszystko przeżyłyśmy Od dnia tamtego Od tamtych wydarzeń Już wszystko Stało się inne na zawsze Wanda Kardasz 6 styczeń 2011 r. |
Tego się nie zapomina Zapomnieć się nie da Stukotu podkutych butów mundurowych Chodzących po metalowych schodach I po korytarzach Zapomnieć się nie da szczęku metalowych zasuw Przy otwieraniu i zamykaniu Kilkunastu cel sąsiednich i celi naszej Zapomnieć się nie da celi z drewnianą pryczą Okratowanego okieneczka pod sufitem Okratowanej lampki Udającej że świeci Zarośniętej kamieniem klozetowej muszli, wstrętnej Nie wydzielonej, nie osłoniętej Zapomnieć się nie da tego, że nie byłyśmy Dobrze ubrane na warunki więzienne W noc styczniową Chociaż pozwolono mieć swoje płaszcze Zimno było, buty musiały zostać Przed drzwiami celi naszej Zapomnieć się nie da Przyniesionych późną nocą Pokrytych dermą materaców Miały one stanowić posłanie Na wspólnej pryczy drewnianej Lecz nawet nie usiadłyśmy na nich Zapomnieć się nie da bezsennej nocy Blaszanych kubków z czarna kawą Przyniesioną w wiadrze nad ranem Kubki były zbyt gorące, by je w rękach utrzymać Ale przez spódnicę rozgrzały zmarznięte ręce i kolana Kawy nikt nie pił Wanda Kardasz 4 stycznia 2006 |
Ćwierć wieku
Dwadzieścia i pięć lat mija
Gdy my młodzi w tamtym czasie
Poczuliśmy że nadciąga wiatr historii
Podnieśliśmy do góry swoje uśpione spojrzenia
Nabierając głębokiego oddechu
Otworzyłyśmy szeroko oczy i serca
Otworzyliśmy się na potrzebę zmian
Na wszystko nowe, co zaczęło tlić się wokół
Mieliśmy w sobie tyle zapału
Zjednoczonej siły i dobrej energii
By wspierać słuszne dążenia
I mądre idee
Nasze skrzydła gotowe do lotu
Ktoś nagle utrącił, zdradliwie je okaleczył
Wszystko co nasze na kawałeczki pociął
I sprzedał obcym
Zagubił się naród na długie lata
Wygrał podział, wygrała nicość, korupcja, prywata
Kraj się zmienił, ale nie na taki
Jaki młodzi nosili w marzeniach
Minęło ćwierćwiecze, dla nas zbyt szybko
Nam lat przybyło tyle samo
A wielu z nas już dawno odeszło
Na zmiany nie mając wpływu
Historia, tylko ona, wytrwale zapisuje białe karty
Dzień po dniu, rok po roku
Czy jednak będzie po nas ktoś taki
Kto nie zniszczy pamięci lat naszej młodości
Kto uczciwie rozczyta karty przeszłości
Wanda Kardasz 4.01.2006
Dwadzieścia i pięć lat mija
Gdy my młodzi w tamtym czasie
Poczuliśmy że nadciąga wiatr historii
Podnieśliśmy do góry swoje uśpione spojrzenia
Nabierając głębokiego oddechu
Otworzyłyśmy szeroko oczy i serca
Otworzyliśmy się na potrzebę zmian
Na wszystko nowe, co zaczęło tlić się wokół
Mieliśmy w sobie tyle zapału
Zjednoczonej siły i dobrej energii
By wspierać słuszne dążenia
I mądre idee
Nasze skrzydła gotowe do lotu
Ktoś nagle utrącił, zdradliwie je okaleczył
Wszystko co nasze na kawałeczki pociął
I sprzedał obcym
Zagubił się naród na długie lata
Wygrał podział, wygrała nicość, korupcja, prywata
Kraj się zmienił, ale nie na taki
Jaki młodzi nosili w marzeniach
Minęło ćwierćwiecze, dla nas zbyt szybko
Nam lat przybyło tyle samo
A wielu z nas już dawno odeszło
Na zmiany nie mając wpływu
Historia, tylko ona, wytrwale zapisuje białe karty
Dzień po dniu, rok po roku
Czy jednak będzie po nas ktoś taki
Kto nie zniszczy pamięci lat naszej młodości
Kto uczciwie rozczyta karty przeszłości
Wanda Kardasz 4.01.2006
Tak było potem
Wypuścili …
A gdy zobaczyłam nad głową niebo
I moje ukochane miasto
Gdy odetchnęłam powietrzem
Gdy stawiałam krok za krokiem trzęsącymi się nogami
Miałam wrażenie jakby pod nimi nie było Ziemi
Jakby nogi nie były moje albo były jakieś drętwe
Wracałam do domu tramwajem, pełna strachu
Serce łkało, bez łez
Coś we mnie pękło
Byłam wolna, lecz
Czułam zagubienie, bezradność i lęk
Byłam sama ze swoimi myślami
Dopiero gdy zamknęłam za sobą drzwi domu
Mając za przyjaciół
Swoje doznania i przeżycia
Poczułam że jestem u siebie, bezpieczna
Wanda Kardasz 4 stycznia 2012
Wypuścili …
A gdy zobaczyłam nad głową niebo
I moje ukochane miasto
Gdy odetchnęłam powietrzem
Gdy stawiałam krok za krokiem trzęsącymi się nogami
Miałam wrażenie jakby pod nimi nie było Ziemi
Jakby nogi nie były moje albo były jakieś drętwe
Wracałam do domu tramwajem, pełna strachu
Serce łkało, bez łez
Coś we mnie pękło
Byłam wolna, lecz
Czułam zagubienie, bezradność i lęk
Byłam sama ze swoimi myślami
Dopiero gdy zamknęłam za sobą drzwi domu
Mając za przyjaciół
Swoje doznania i przeżycia
Poczułam że jestem u siebie, bezpieczna
Wanda Kardasz 4 stycznia 2012
Nowe
To było już dawno temu
Jesteśmy świadkami tamtych lat
Byłyśmy młode, mało miałyśmy doświadczeń
Od tamtego czasu minęła już cała epoka
Istnieją już nowe pokolenia
Nasze dzieciństwo i młodość
To był zupełnie inny świat
Ktoś powie epoka komuny
Ktoś powie epoka braku wolności
Dzisiaj i tak tego, jak było, nie zrozumie nikt
A jednak wyrośliśmy i wykształciliśmy się
I tworzyliśmy dobro dla innych
Z nadzieją, że każdy dzień
Miesiąc i rok następny
Będzie lepszy dla naszych dzieci i ich dzieci
Owszem obudził ktoś w osiemdziesiątych latach
W społeczeństwie naszym nieopisany hart
Pod wspólną dla wszystkich ideą
Której na imię było „Nowe”, lecz to co przyniosło ono ze sobą
Jest chore we wszystkim do teraz
Nowe społeczeństwa
Zainfekowane SA wygodą, egoizmem, żądaniami
Tworzą nieznane dotychczas warstwy i podziały
W zapomnieniu o zwykłych ludziach, budujących po wojnie
Nasz dom, nowy ład, nasz kraj
Wanda Kardasz 4 stycznia 2015
To było już dawno temu
Jesteśmy świadkami tamtych lat
Byłyśmy młode, mało miałyśmy doświadczeń
Od tamtego czasu minęła już cała epoka
Istnieją już nowe pokolenia
Nasze dzieciństwo i młodość
To był zupełnie inny świat
Ktoś powie epoka komuny
Ktoś powie epoka braku wolności
Dzisiaj i tak tego, jak było, nie zrozumie nikt
A jednak wyrośliśmy i wykształciliśmy się
I tworzyliśmy dobro dla innych
Z nadzieją, że każdy dzień
Miesiąc i rok następny
Będzie lepszy dla naszych dzieci i ich dzieci
Owszem obudził ktoś w osiemdziesiątych latach
W społeczeństwie naszym nieopisany hart
Pod wspólną dla wszystkich ideą
Której na imię było „Nowe”, lecz to co przyniosło ono ze sobą
Jest chore we wszystkim do teraz
Nowe społeczeństwa
Zainfekowane SA wygodą, egoizmem, żądaniami
Tworzą nieznane dotychczas warstwy i podziały
W zapomnieniu o zwykłych ludziach, budujących po wojnie
Nasz dom, nowy ład, nasz kraj
Wanda Kardasz 4 stycznia 2015
Ktoś młody zapyta
Jak było w Stanie Wojennym
Odpowiem bez zastanowienia
Wtedy było wyjątkowo
Zupełnie inaczej, niż młodzi myślą, to pewne
Nie warto pisać z patosem o tamtych latach
Nie warto obnosić się ze swoimi doświadczeniami
Bo zdaję sobie sprawę z tego dzisiaj
Że była to wielka, ponadczasowa manipulacja
Trudno przyrównywać czasy do dawnych
Do tych sprzed wieku, pół wieku, sprzed lat trzydziestu
Świat się zmienia, jest inny, my jesteśmy inni
I nasza Ojczyzna jest inna, niestety
Nikt nie wie i nikt nie potrafi
Tu na Ziemi przewidywać jutra
Lecz przecież wiemy, że życie mamy tylko jedno
Że warto żyć życia pełnią i nie bawić się w politykę
Wanda Kardasz 13 Grudzień 2010
Jak było w Stanie Wojennym
Odpowiem bez zastanowienia
Wtedy było wyjątkowo
Zupełnie inaczej, niż młodzi myślą, to pewne
Nie warto pisać z patosem o tamtych latach
Nie warto obnosić się ze swoimi doświadczeniami
Bo zdaję sobie sprawę z tego dzisiaj
Że była to wielka, ponadczasowa manipulacja
Trudno przyrównywać czasy do dawnych
Do tych sprzed wieku, pół wieku, sprzed lat trzydziestu
Świat się zmienia, jest inny, my jesteśmy inni
I nasza Ojczyzna jest inna, niestety
Nikt nie wie i nikt nie potrafi
Tu na Ziemi przewidywać jutra
Lecz przecież wiemy, że życie mamy tylko jedno
Że warto żyć życia pełnią i nie bawić się w politykę
Wanda Kardasz 13 Grudzień 2010
Byłam w ich rękach
Byłam sama ze swoimi myślami
Z nikim nie mogłam się nimi podzielić
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Byłam poza możliwością kontaktów
Nikt nie wiedział gdzie jestem
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Zamartwiałam się, mniej swoją sytuacją
Na spotkanie w moim domu
Mieli przyjść inni
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Drzwi mego domu będą zamknięte
Nie wiedziałam co zrobią, co pomyślą przyjaciele gdy przyjdą
Moja głowa była pełna różnych myśli
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Potem już wiedziałam, złe wiadomości rozchodzą się szybko
Adres spalony, nie przychodźcie
Informacja na czas doleciała do innych
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Wanda Kardasz 4.01.2011
Byłam sama ze swoimi myślami
Z nikim nie mogłam się nimi podzielić
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Byłam poza możliwością kontaktów
Nikt nie wiedział gdzie jestem
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Zamartwiałam się, mniej swoją sytuacją
Na spotkanie w moim domu
Mieli przyjść inni
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Drzwi mego domu będą zamknięte
Nie wiedziałam co zrobią, co pomyślą przyjaciele gdy przyjdą
Moja głowa była pełna różnych myśli
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Potem już wiedziałam, złe wiadomości rozchodzą się szybko
Adres spalony, nie przychodźcie
Informacja na czas doleciała do innych
Byłam w ich rękach
Byłam w komendzie
Wanda Kardasz 4.01.2011
Stan Wojenny
Minęły lata
Przywołujemy tamten czas pamięcią
Rozliczamy przed sobą tamte czasy
Może dlatego, że wkrótce minie od tamtych wydarzeń
Lat blisko czterdzieści
Pamiętam że były nieufności
Od razu, od początku
I do władz rządzących
I do Solidarności
Szliśmy do przodu z entuzjazmem
Chcieliśmy idee wspierać
Zamanifestować
Uczciwość, lojalność, solidarność
Cechy te nigdy nie były w cenie
Były one niewygodne zawsze i wszystkim
I jednej stronie, rządzącej
A potem, po latach i teraz także drugiej stronie tzw. opozycji
Wanda Kardasz 4 stycznia 2019
Bez pomówień
Ciekawość i doświadczenie
Często podsuwa pytania
Co było, jak to było
Że wokół siebie obcych nie rozpoznawaliśmy
Chcielibyśmy dzisiaj wiedzieć
W którym momencie zaczęło się snucie intrygi
Jak powstała judaszowska wrogość, podłość
Która jak brudna woda rozlewała się ze strony prawej i lewej
Kto by przypuszczał że byli tacy co z ukrycia obserwowali
Kto by przypuszczał że byli tacy którzy patrzyli innym na ręce
Że byli tuż obok ci którzy postanowili
Zrobić wszystko by co niektórych usunąć ze środowiska
Minęło wiele lat od czasu kiedy niesłusznie
Narażono niewinnych
Na konieczność poznania miejsc
Stworzonych tylko dla przestępców
W tamte dni i miesiące kiedy to one
Odmierzały czas zmian, doznań, przeżyć
Myśli się kłóciły, bolała pamięć
Nastał Czas doświadczeń i Czas zdrady
Pytanie wciąż aktualne dla Ciebie, kto to byli i są tamci, oni
Kto to są ci co mieli i mają władzę
Kto to są ci co dryfują
I dlaczego oni nie wiedzą że zło czynili i czynią
Wanda Kardasz 5 stycznia 2019
Ciekawość i doświadczenie
Często podsuwa pytania
Co było, jak to było
Że wokół siebie obcych nie rozpoznawaliśmy
Chcielibyśmy dzisiaj wiedzieć
W którym momencie zaczęło się snucie intrygi
Jak powstała judaszowska wrogość, podłość
Która jak brudna woda rozlewała się ze strony prawej i lewej
Kto by przypuszczał że byli tacy co z ukrycia obserwowali
Kto by przypuszczał że byli tacy którzy patrzyli innym na ręce
Że byli tuż obok ci którzy postanowili
Zrobić wszystko by co niektórych usunąć ze środowiska
Minęło wiele lat od czasu kiedy niesłusznie
Narażono niewinnych
Na konieczność poznania miejsc
Stworzonych tylko dla przestępców
W tamte dni i miesiące kiedy to one
Odmierzały czas zmian, doznań, przeżyć
Myśli się kłóciły, bolała pamięć
Nastał Czas doświadczeń i Czas zdrady
Pytanie wciąż aktualne dla Ciebie, kto to byli i są tamci, oni
Kto to są ci co mieli i mają władzę
Kto to są ci co dryfują
I dlaczego oni nie wiedzą że zło czynili i czynią
Wanda Kardasz 5 stycznia 2019
Czy ktoś kiedyś odpowie
Komu, były potrzebne takie doświadczenia
Strach, nerwy, niepokój o rodzinę
Wydawało się, że wśród nas nie było wrogów
Że nikomu nie wadziliśmy
Kto manipulował, kto z nas zażartował
Wtedy w tamtym czasie
Kiedy byliśmy wierni
Tamtej wspólnej idei i sprawie
Kto chciał wypłynąć na fali
Kto zyskał i co zyskał
By powalić, poniżyć, upokorzyć
By naznaczyć innych krzywdą
Kto dzisiaj odpowie za odebranie
Spokoju i wiary w to co dobre, co łączy, buduje
Kto odpowie za odebranie
Narodowi Ufności
Wanda Kardasz 4 stycznia 2015
Komu, były potrzebne takie doświadczenia
Strach, nerwy, niepokój o rodzinę
Wydawało się, że wśród nas nie było wrogów
Że nikomu nie wadziliśmy
Kto manipulował, kto z nas zażartował
Wtedy w tamtym czasie
Kiedy byliśmy wierni
Tamtej wspólnej idei i sprawie
Kto chciał wypłynąć na fali
Kto zyskał i co zyskał
By powalić, poniżyć, upokorzyć
By naznaczyć innych krzywdą
Kto dzisiaj odpowie za odebranie
Spokoju i wiary w to co dobre, co łączy, buduje
Kto odpowie za odebranie
Narodowi Ufności
Wanda Kardasz 4 stycznia 2015
Można i trzeba pisać
Był Czas kiedy, naznaczani byliśmy aresztem
W biały dzień i w nocy
Zastraszani tajemnicą przesłuchań
Obarczeni winą bez winny
Żal wielki rósł w sercach, do wszystkich
Nagłe ograniczenia wolności
Głęboko zraniły, popodcinały skrzydła
Zapanowało czarne milczenie, tkwiły w nas czarne myśli
Ból z żalem się zbratał
Czwartego dnia każdego miesiąca
Przypominaliśmy „drugą brankę”
Oznaką czarności w swoim ubiorze
Symbol czarności
Nie podobał się w miejscach pracy
Twierdzono, że to manifestacja
Że szkodzi ogółowi, że stawia pytania
Że wprowadza zamęt
A potem już wszystko było przeszłością
Pamięcią tamtych dni
Obecnie można mówić jak było
Można mówić co w sercu zalega
Można też dzisiaj śmiało o tym pisać
Lecz czy ktoś chciałby to czytać
Zmieniło się wszystko, i zmieniło się to
Co nas zmieniało
Wanda Kardasz 4 stycznia 2015
Był Czas kiedy, naznaczani byliśmy aresztem
W biały dzień i w nocy
Zastraszani tajemnicą przesłuchań
Obarczeni winą bez winny
Żal wielki rósł w sercach, do wszystkich
Nagłe ograniczenia wolności
Głęboko zraniły, popodcinały skrzydła
Zapanowało czarne milczenie, tkwiły w nas czarne myśli
Ból z żalem się zbratał
Czwartego dnia każdego miesiąca
Przypominaliśmy „drugą brankę”
Oznaką czarności w swoim ubiorze
Symbol czarności
Nie podobał się w miejscach pracy
Twierdzono, że to manifestacja
Że szkodzi ogółowi, że stawia pytania
Że wprowadza zamęt
A potem już wszystko było przeszłością
Pamięcią tamtych dni
Obecnie można mówić jak było
Można mówić co w sercu zalega
Można też dzisiaj śmiało o tym pisać
Lecz czy ktoś chciałby to czytać
Zmieniło się wszystko, i zmieniło się to
Co nas zmieniało
Wanda Kardasz 4 stycznia 2015
Osadzonym
Patrzyłam na umykające gdzieś w przestrzeń Ich spojrzenia
Patrzyłam na Ich twarze
Nie zdradzające doznań i odczuć
Słuchałam Ich mowy spokojnej
Cichej, pokornej
Która była krzykiem
W Ich słowach wyczuwałam nieśmiałość
Czasem może jakąś niepewność
Z pytaniem gdzieś zawieszonym
Czy to co Oni mówią
Jest słyszane przez innych
W słowach które wypowiadali
Było niedowierzanie Ich samych
Jak to się mogło stać
Jak to się stało,
Że zło zawładnęło Ich życiem
Dzisiaj boleją nad tym że los który ich wybrał
Który na swojej życiowej drodze spotkali
Był okrutny
Odebrał Im młodość
Odebrał Im najpiękniejsze lata Ich życia
Ci którzy są świadomi tego co Im się przytrafiło w życiu
Chcą mówić o tym w pisanych przez siebie
Wierszach tęsknot i w prozie wspomnień
Oni chcą w czasie którego teraz mają zbyt wiele
Zaistnieć inaczej teraz chcą zaistnieć pozytywnie
24 kwietnia 2009 Wanda Kardasz
Patrzyłam na umykające gdzieś w przestrzeń Ich spojrzenia
Patrzyłam na Ich twarze
Nie zdradzające doznań i odczuć
Słuchałam Ich mowy spokojnej
Cichej, pokornej
Która była krzykiem
W Ich słowach wyczuwałam nieśmiałość
Czasem może jakąś niepewność
Z pytaniem gdzieś zawieszonym
Czy to co Oni mówią
Jest słyszane przez innych
W słowach które wypowiadali
Było niedowierzanie Ich samych
Jak to się mogło stać
Jak to się stało,
Że zło zawładnęło Ich życiem
Dzisiaj boleją nad tym że los który ich wybrał
Który na swojej życiowej drodze spotkali
Był okrutny
Odebrał Im młodość
Odebrał Im najpiękniejsze lata Ich życia
Ci którzy są świadomi tego co Im się przytrafiło w życiu
Chcą mówić o tym w pisanych przez siebie
Wierszach tęsknot i w prozie wspomnień
Oni chcą w czasie którego teraz mają zbyt wiele
Zaistnieć inaczej teraz chcą zaistnieć pozytywnie
24 kwietnia 2009 Wanda Kardasz