ksiądz dr hab. Filozof Tischner Józef Stanisław
(ur. 12 marca 1931 w Starym Sączu,
zm. 28 czerwca 2000 w Krakowie) syn Józefa i Weroniki z Chowańców- nauczycieli.
Był starszym bratem Mariana i Kazimierza
„Myśli wyszukane” ks. Józefa Tischnera, w całości ukazały się w książce wydawnictwo ZNAK.
Autorem wyboru cytatów z książek, artykułów, kazań i wywiadów Księdza Profesora jest Wojciech Bonowicz.
Tygodnik Powszechny'
Fot.: internetowa galeria zdjęć
Księdza profesora Józefa Tischnera
„Myśli wyszukane”
„Myśli wyszukane”
O sobie
•
Czasami się śmieję, że najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem, potem długo,
długo nic, a dopiero potem księdzem.
•
Górale specjalnego talentu do cnoty nie mieli. Wręcz przeciwnie, kosztowała ich ona
więcej jako innych. Ale mieli talent do pokuty
•
Jeżeli do czegoś doszedłem w filozofii człowieka, to tylko dzięki wglądowi w sytuacje
wyznawane podczas spowiedzi
•
Jeżeli jestem dla innych problemem, to dlatego, że nie mówię tylko za siebie.
Gdybym był sam jeden, gdybym mówił tylko za siebie, uznano by mnie za wariata.
A ja jestem z nich. Także z tych, którzy mają ze mną ten problem. Bo jestem z Kościoła,
jestem ich własnym głosem.
•
Kant powiada, że teodycea to próba rehabilitacji Pana Boga za świat, który stworzył.
Ja w pewnym sensie uprawiam taką teodyceę. Usiłuję rehabilitować Pana Boga,
choć nie jestem pewien, czy On zechce mnie zrehabilitować za tę rehabilitację...
•
Kiedyś (...) miałem kazanie dla przedszkolaków i zadałem im pytanie, bo akurat było
święto Jana Kantego, profesora uniwersytetu. – Czy trudno być profesorem uniwersytetu?
– Ach, strasznie trudno – powiedziały dzieci. – Dlaczego? – pytam, a jeden chłopiec odpowiada.
Bo taki musi zawsze mądrze gadać. I to jest mój słaby punkt, niestety...
•
Kiedy myślę nad swoim losem, dochodzę do wniosku, że powinienem być
Mikołajem Rejem polskiego katolicyzmu. On pierwszy zaczął dla Polaków pisać po polsku.
I ja w polskim katolicyzmie powinienem stawiać polskie problemy, budzić katolików
z poobiedniej drzemki, krytykować, kiedy z katolicyzmu robią sobie poduszki pod siedzenie.
•
Kiedy patrzę na moją robotę jako księdza i filozofa, wtedy łapię się na tym,
że przez te kilkadziesiąt lat pracowałem głównie nad ludzką nadzieją. Nad miłością innych
człowiek nie pracuje, bo każdy sam musi pracować nad swoją własną miłością.
Prawdę powiedziawszy, nad wiarą też nie ma co pracować, bo to jest łaska Boża,
albo komuś dana, albo – niestety – nie dana. Natomiast nad ludzką nadzieją od przedszkolaka,
ucznia, aż do dorosłego w rozmaitych sytuacjach, na rozmaitych życiowych zakrętach wciąż trzeba pracować.
•
Kiedyś uprawiałem taternictwo i miałem zwyczaj chodzić po drogach, którymi inni nie chodzą,
i utrzymywać równowagę w miejscach, w których inni spadają.
•
Moje powołanie jest aksjologiczne, jest próbą wyboru wartości. Istnieje też oczywiście
problem celibatu. Ale gdy idzie się do seminarium, nie ma się jeszcze pełnej świadomości domu.
A celibat to jest przede wszystkim problem posiadania domu. Dopiero później odkrywamy,
że my, księża, jesteśmy ludźmi bezdomnymi. Jak ptaki przelotne. Kandydat na kleryka
nie może tego rozumieć, bo jest jeszcze w wieku swobody.
•
Mój krajobraz fundamentalny bierze się z gór i trochę z szumu Dunajca.
Krajobraz intelektualny z husserlowskiej redukcji transcendentalnej, to znaczy z tego horyzontu,
w którym można zawiesić wszelkie przekonania i raz jeszcze je rewidować.
Natomiast horyzont religijny z tych drewnianych kościółków, wśród których wyrastałem
– z kościółka w Jurgowie, z kościółka w Łopusznej. A trochę też ze Starego Sącza
i tamtejszej tradycji franciszkańskiej. (...) Myślę, że moim pierwszym wrzaskiem po urodzeniu
– może poza wrzaskiem o jedzenie, co nas ze sobą łączy – był „Hymn do Słońca”.
•
Nie mam świadomości dokonywania przełomu. Mam tylko poczucie, że ludzie często się mylą.
•
Nigdy nie ustawiałem się w pozycji przeciwnika hierarchii. Natomiast przeciwstawiałem
mój świat pewnemu zjawisku, które oglądałem nie tyle u hierarchów, co w powstającej prasie.
Może i hierarchowie maczali w tym palce, ale to mnie mniej wzruszało. Badałem tyfus, a nie tyfuśników.
•
Pisząc każdy mój tekst, zastanawiałem się, co pomyśli Papież, czytając te słowa. Wierzę,
że Papież nigdy nie miał cienia podejrzeń co do mojej uczciwości. Co najwyżej mógł uważać,
że nie mam racji. Ale ja też nie sądzę, żebym zawsze miał rację. Chciałem tylko pokazać,
że jest w Kościele miejsce dla sposobu myślenia, który proponuję.
•
Powtarzałem moim kolegom, że jak mnie dziś z Kościoła wyrzucą, to jutro będą mnie zapraszali
na nabożeństwa ekumeniczne.
•
Próbuję wejść w dialog z braćmi w wierze. Niemniej to, czego zaakceptować nie mogę,
stanowi ważny element polskiego katolicyzmu. To mój Kościół, moja wiara, mój katolicyzm.
Czy dla pokazania własnej tożsamości powinienem powiedzieć: „odchodzę”? Czy raczej
powinienem mówić im: „zmieńcie się albo odejdźcie”? (...) Dlaczego nie można powiedzieć:
„albo ja – albo wy”? Bo to jest trochę tak, jak z człowieczeństwem. Nie mogę powiedzieć,
że skoro jesteś człowiekiem, a postępujesz inaczej niż ja, to ja będę koniem albo ty idź się zabij.
•
Religijność wsi uformowała cały świat moich doświadczeń. Ująłem to potem w humorystyczną
formułę, że teza, której nie da się przełożyć na góralski, na pewno nie jest prawdziwa. Chodziło
mi o to, że teza, dla której nie można znaleźć dowodu w doświadczeniu, jest niewiarygodna.
•
Świat mi się zbyt podoba, abym usiłował go zmieniać. Jestem jak lekarz, który zamiast leczyć,
pracę doktorską z choroby pisze.
•
To nie ja rozpalałem pożary. Ja tylko próbowałem je gasić, powstrzymać odchodzenie ludzi,
którzy czytali gazety, oglądali telewizję, słuchali relacji z Sejmu i nie poznawali własnego Kościoła,
swojej religii. Czuli, że to nie jest katolicyzm, i zbierali się do odchodzenia.
•
Wchodząc w dialog, musisz wnieść swoją twarz. Nie możesz wchodzić jako magma.
Ja w tej chwili mogę przekraczać rozmaite bariery i granice, bo jestem, kim jestem.
•
Zawsze muszę kopać o te pół metra dalej, niż – jak mi się wydaje – znajduje się mój skarb.
Człowiek i jego nadzieja
•
Człowiek i jego nadzieja • Absurdalna jest logika, która mówi, że skoro demokracja
nie jest wartością najwyższą, należy ją niszczyć w imię najwyższych wartości.
Niszcząc demokrację, niszczymy właśnie te wartości, bo odbieramy człowiekowi
swobodę wybrania wartości, uniemożliwiamy swobodny wybór Boga i swobodną
ofiarę czy miłość bliźniego.
•
Cel wychowania religijnego ująłbym najkrócej jako
wtajemniczenie w Ewangelię. Przy czym w jej centrum postawiłbym słowa:
„Cenniejsi jesteście niż wróble”. To pozwala dopracować się świadomości ludzkiej wartości.
•
Człowiek jest takim drzewem, które czuje w sobie dobro i dlatego nie chce złych owoców rodzić.
•
Człowiek doświadcza siebie najgłębiej, gdy czuje, że jest jakąś, nawet dla samego siebie,
tajemniczą wartością. (...) Nadzieja to najgłębszy sposób ochraniania owej wartości.
Człowiek broni siebie swą nadzieją i swą nadzieją walczy o swą ludzką twarz.
•
Człowiek jest w nadziei częściej tym, który słucha, niż tym, który mówi. (...) Losem człowieka jest:
dać się pokonać nadziei. Ginie ten, kto przestaje jej ulegać.
•
Człowiek jest (...) absolutem dla samego siebie. Jest to jednak przedziwny absolut, ponieważ
nie wystarcza samemu sobie. Z głębi swego serca domaga się absolutnego uznania od strony „innego”.
•
Chrześcijaństwo nie przyszło, by sądzić świat, lecz by go zbawić. W tym celu chrześcijanie
poddają krytyce nadzieje związane z t y m światem, ale nie po to, by je niszczyć, lecz po to,
by ukazaniem ich ograniczoności dopełnić je i udoskonalić. Swe słowo kierują oni do ludzi,
do ich wnętrza, do głębi ich człowieczeństwa. Czyniąc tak, sprawiają, że chrześcijańska
pedagogika staje się pracą około ludzkiej nadziei.
•
Demokracja nie zna niewinnych zbrodniarzy. I to już jest zdecydowany postęp.
•
Gest „pokładania nadziei” jest jednym z najbardziej tolerancyjnych gestów człowieka.
•
Głosy filozofów są jak termometr w ludzkim organizmie. Zazwyczaj przez filozofię najlepiej wyraża
się gorączka tego świata.
•
Kiedyś filozofia rodziła się z podziwu wobec otaczającego nas świata (Arystoteles).
A potem także z wątpienia (Kartezjusz). A teraz, na naszej ziemi, rodzi się ona z bólu.
O jakości filozofii decyduje jakość bólu ludzkiego, który chce filozofia wyrażać i któremu chce zaradzać.
Kto tego nie widzi, jest bliski zdrady.
•
Kiedyś miłość bliźniego wyrażała się w poleceniu „nie będziesz zabijał nieprzyjaciół”.
A teraz do tego przykazania doszło nowe: „będziesz rozumiał nieprzyjaciół”. Musisz rozumieć,
bo nieprzyjaciel ma ci bardzo dużo do powiedzenia o tobie samym, o twojej własnej sytuacji.
•
Krytyka rozumu nie jest dziś aktem rozpaczy nad rozumem, lecz mniej lub bardziej ostrożnej wiary w rozum.
•
Lament się zawsze sprawdza, bo zawsze jakaś dziewczyna straci cnotę.
•
Lepszy jest (...) rzetelny minimalizm niż pokrętny maksymalizm.
•
Mądrość nie polega na sprycie, ale na umiejętności obstawania przy prawdach oczywistych.
Ten przetrwa, kto wybrał świadczenie prawdom oczywistym. Kto wybrał chwilową iluzję,
by na niej zarobić, ten przeminie wraz z iluzją.
•
Myślę, że jest pewne niebezpieczeństwo w (...) domaganiu się autorytetu moralnego przez ludzi –
bo jeżeli szukasz takiego autorytetu, to po prostu bądź nim sam i koniec.
•
Na początku dramatu rodzi się pytanie: kim jesteś? Na końcu widnieją dwie przeciwne sobie możliwości:
przeklęty lub błogosławiony. Dramat człowieka toczy się wśród tych możliwości. Co one znaczą?
Tego dokładnie nie wiemy.
Niewiedza ta nie przeszkadza nam jednak żyć wśród nich, myśleć według nich, wedle nich oceniać innych
i siebie. Gdyby pewnego dnia znikły nam z oczu i uszu, stanęlibyśmy bezradni na scenie świata, jak słowa,
które zapomniały o regułach, czyniącej z nich mowę gramatyki.
•
Nasze dzisiejsze demokratyczne państwo nie umie nam pokazać twarzy swego absolutu.
Dlatego niektórzy mówią, że rządzi subiektywizm, relatywizm, swawola. Ale to nie jest prawda.
Na pytanie o twarz naszego państwa prawdziwą odpowiedzią okazuje się chrześcijaństwo.
Bo prawdziwie chrześcijański Absolut ma właśnie demokratyczną twarz. Co może lepiej uzasadnić
liberalną demokrację niż miłość Boga do człowieka niedoskonałego i do niedoskonałej ludzkości?
•
Niekiedy stawia się pytanie, co ważniejsze: rozum wychowawcy czy jego świętość.
Nie sądzę, by taka alternatywa miała sens, ponieważ nie sądzę, by istniała świętość nierozumna.
•
Przeżywając czas jako nieszczęście, giniemy pod jego ciężarem. Przeżywając ten sam
czas jako łaskę, stajemy się jakby artystami historii.
•
Przed wszelkim filozofowaniem, zwłaszcza u nas, trzeba dokonać istotnego wyboru:
trzeba wybrać z tego, o czym myśleć można, to, o czym myśleć trzeba. Ale to,
o czym myśleć trzeba, nie przychodzi u nas z kart książki, lecz z twarzy zaniepokojonego
swym losem człowieka.
•
Tropem wychowania musi stać się idea wyzwolenia. Wolność musi się jawić jako roślina,
która powoli wydobywa się z ziemi, kwitnie i owocuje.
•
Uznanie wolności to przyznanie, że wychowanie jest ryzykiem, że jego rezultaty są prawdopodobne,
a nie pewne. Ale Bóg tak urządził świat, że widocznie woli, by Go człowiek chwalił,
mając nieustannie możliwość odwrócenia się od Niego, niż bez takiej możliwości.
•
Wiara w fatum sprowadza na ziemię fatum. A wiara w wolność sprowadza na ziemię wolność.
•
Wiele w tym życiu musimy. Ale nie musimy czynić zła. A jeśli nawet jakaś siła, jakiś strach,
zmusza nas do czynienia zła, to nie zmusi nas do tego, byśmy tego zła chcieli.
Tym bardziej nie zmusi nas do tego, abyśmy trwali w tym chceniu.
W każdej chwili możemy wznieść się ponad siebie i zacząć wszystko od nowa.
•
Więź powiernictwa nadziei jest czymś bezwzględnie zasadniczym we wszelkiej moralności
otwartej i w natchnieniu, które z tej moralności bierze swój początek. To nie jest więź posłuszeństwa.
Ale to nie jest także nieposłuszeństwo. To jest coś mocniejszego, coś najbardziej wewnętrznego,
co jest życiem naszego życia... Żyjemy z powiernictwa nadziei, jak żyjemy z ziemi i z deszczu.
•
Wychowują jedynie ci, którzy mają nadzieję.
•
Zawsze uważałem, że pierwszym zadaniem szkoły jest uczyć, nie wychowywać, i spierałem się
na ten temat z wieloma nauczycielami. Byłem zdania, że wychowuje się poprzez uczenie.
Gdybym miał wybierać między dobrym nauczycielem a dobrym wychowawcą, wybrałbym nauczyciela.
Wokół wiary i niewiary
•
Bardzo ładnie jest znaleźć religię i wiarę między świętymi i mistykami. Ale naprawdę znaleźć ją można
między pijaczynami. Między tymi, co piją, klną i od czasu do czasu babę zbiją albo baba ich zbije.
•
Bóg jest jak muzyka, która cię zaprasza do tańca. Nigdy nie musisz – zawsze możesz.
Ale gdy możesz, wiesz, że możesz – wybierasz i zaczynasz rozumieć. Chrześcijaństwo
bardzo wyraźnie mówi: szukaj Boga w sobie. On tam jest!
•
Bóg jest nieskończony i z natury nie cierpi. Ale jeżeli ktoś nieskończony nieskończenie kocha,
to znaczy, że cierpi razem z tym, kogo ukochał.
•
Bóg mówi do nas, wcielając się w głosy tego świata – w szmery, szumy, wołania ludzkie.
Na tym polega paradoks obecności Boga wśród nas: głos, którym mówi Bóg, jest zarazem głosem,
który przygłusza Boga. Taki jest Kościół: [jest] głosem i szumem, śpiewem i zgrzytem. Krytyka Kościoła
polega na tym, że się rozróżnia szum od śpiewu.
•
Człowiek czasem nie wie, co w nim samym jest wiarą.
•
Dialog wiary toczy się na poziomie wierności, a nie pewności. (...) Gdy poddaję krytyce „pewność w religii”,
nie chcę nikomu podpalać nieba, co najwyżej kawałek słomy nad głową.
•
Dla wiary istotne nie jest to, jakim koniecznościom tego świata służy, lecz to, jaką wolność wyraża.
(...) Do świata wiary wkracza się tylko poprzez bramę wolności.
•
Gdyby ktoś mi powiedział, że nie ma Boga, powiedziałbym, że też ma rację, bo Pan Bóg „jest”
w innym sensie niż wszystko inne „jest”. A z drugiej strony mam głębokie przekonanie,
że w tym świecie są zobowiązania absolutne. Jest takie Westerplatte, którego nie można opuszczać.
•
Gdy [Kościół] mówi (...), że wiara jest łaską, to wyznacza granice urzędu. Podobnie,
gdy powołuje się na głos sumienia. Nieczęsto się zdarza, by urząd sam określał swe granice.
Kościół ma odwagę to robić.
•
Jest jakaś głęboka logika w czynach Jezusa: wszystko zaczyna się od cudu przemiany wody w wino,
a potem uczynki rosną, stają się uzdrowieniami, wskrzeszeniami umarłych, odpuszczeniami win,
ofiarą krzyżową za świat. Na początku uratowało się ubogą rodzinę przed zawstydzeniem.
Na końcu ocaliło się ludzkość przed zgubą.
•
Jeśli ktoś chce ufać ślepo, znaczy to, że nie potrzebuje Objawienia. Ono adresowane jest przecież
do naszej rozumności, oświeca ją. Pan Bóg chce, byśmy szli do Niego z otwartymi oczyma.
•
Kto chce zrozumieć naturę wiary religijnej, niech będzie przygotowany na spotkanie z prostotą.
Trudność rozumienia nie polega bowiem na tym, że wiara jest złożona, a my prości, ale na tym,
że my powikłani, a wiara prosta.
•
Ktokolwiek mi mówi, że jego wiara jest skończona i skończona jest jego niewiara, podejrzewam,
że nie mówi o wierze, lecz o złudzeniu wiary.
•
Kluczem do interpretacji świata są słowa Chrystusa:
„Ufajcie, jam zwyciężył świat”. Świat już jest zwyciężony.
Nie mamy go zwyciężać ani z nim walczyć.
•
Kluczem do istoty Boga jest (...) akt umierania za grzeszników. Każde inne rozumienie tego, co absolutne,
może prowadzić do totalitaryzmu, bo zachęca do postrzegania świata jako maszyny, której zadaniem
jest zmierzanie ku Absolutowi. Jeśli się uwierzy, że społeczeństwo to maszyna składająca się z tysięcy
kółek i każde z nich ma marszowi do Absolutu służyć, łatwo uwierzyć, że te, które odpowiednio nie służą,
trzeba w imię Absolutu wyrzucić. (...) chrześcijaństwo mówi, że popsutych kółek się nie wyrzuca,
ale się je ratuje, tak jak ratował je Bóg, kiedy umierał za grzeszników. On przecież nie umierał za świętych
i nie umierał za bezgrzesznych, ale właśnie za grzeszników – za te popsute kółka.
•
Kościół obumiera nie tylko dlatego, że jest odrzucany, ale także dlatego, że jest realizowany,
że coś z nauki chrześcijaństwa urzeczywistnia się w życiu. Nie tylko wewnątrz Kościoła, ale też wokół niego.
•
Kto krzyczał: „Ukrzyżuj Go”? W ogromnej większości krzyczeli ludzie religijni – nie jacyś tam sceptycy,
ateiści czy relatywiści, ale ludzie religijni, nawet bardzo religijni. Ten, kto chciał odnowić religię, sam stał się ofiarą religii.
•
Łaska to wdzięk, gracja. Człowiek działa pod jej wpływem dlatego, że pociąga go wdzięk dobra,
a nie dlatego, że pcha go do działania jakaś nieprzezwyciężalna siła. Kiedy przez drogę idzie wdzięk
w postaci ładnej dziewczyny, jest to właśnie metaforą łaski. Nie wiadomo, skąd się wzięła, nie wiadomo,
dokąd idzie, a zmienia sens otaczającego ją świata.
•
Można tak pokochać krzyż, że się zrezygnuje z zejścia z krzyża w dniu zmartwychwstania.
•
Musisz być sobą, bo jeśli będziesz kimś innym, to akurat zbawią tego innego, a nie ciebie.
Jeżeli będziesz dokładnie naśladował Jana Vianneya, to ty jako ty nie będziesz zbawiony,
tylko zbawiony będzie Jan Vianney.
•
Niebo nie przychodzi znikąd. Coś z nieba mamy w sobie. Coś z niego przekazujemy innym.
Człowiek dla drugiego człowieka może być częścią nieba. Niestety, także może być częścią piekła.
•
Niewątpliwie religia nadaje sens cierpieniu. Ale nie cierpiętnictwu.
•
Pan Bóg jest istotą absolutnie samodzielną. Stwarza człowieka jako istotę absolutnie samodzielną.
(...) I między nimi pojawia się miłość. Miłość polega na tym, że istoty absolutnie samoistne nie mogą bez siebie żyć.
•
Pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi.
•
Potwierdzając chrześcijaństwo wyłącznie jako etykę, a etykę wyłącznie jako określoną technikę życia,
de facto odchodzimy od chrześcijaństwa. Pomijamy w nim to, że jest religią. Zapominamy,
że jego zadaniem jest zbawienie. Wprawdzie potwierdzamy ideał, ale porzucamy łaskę.
Grozi nam prezentacja chrześcijaństwa bez łaski.
•
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie pokazuje,
co w chrześcijaństwie jest fundamentem, a co fundamentalizmem.
•
Są takie momenty, kiedy się widzi, że ma się na swojej drodze kogoś drugiego. I to kogoś takiego,
kto ten odcinek drogi przeszedł pierwszy. Jest o parę kroków do przodu. Na tym polega chrystianizm
jako więź z Chrystusem. To jest bardzo swoiste przeżycie, niesłusznie zwane przeżyciem mistycznym.
Moim zdaniem jest to po prostu szalenie ludzkie przeżycie. Mamy je wobec ojca, wobec matki, wobec
najbliższych towarzyszy naszego dramatu. I nagle pojawia się towarzysz wszystkich towarzyszy,
który kiedyś, gdzieś powiedział: „nie bójcie się”.
•
Sensowna krytyka Kościoła to taka krytyka, która wcześniej czy później musi stać się afirmacją
Kościoła – musi przerodzić się w jego obronę.
•
Stworzenie dokonało się bez woli człowieka, podobnie wybranie przez Boga, ale zbawienie
nie może się dokonać bez wolnego wyboru. Jeśli ludzie wybiorą Boga, Bóg będzie mieszkał
między nimi, jeśli nie wybiorą, to nie będzie. Obrazuje to tajemnica Eucharystii: Zbawiciel przychodzi,
ponieważ wierni wciąż wybierają Go na nowo.
•
Są dwa punkty otwarcia się na Boga: jedni potrzebują do tego nieszczęścia, inni – przeciwnie – smaku szczęścia.
Pierwsi szukają Pana Boga, aby wyratował ich z opresji, drudzy – aby Go sławić, wyrazić
Mu wdzięczność za wspaniałość istnienia. Wielka teologia wyrasta z tego drugiego motywu – jest teologią wdzięczności.
•
W imię zachowania człowieczeństwa mamy obowiązek pytać: dlaczego? Matka Boska też spytała: Jak mi się to stanie?
•
Wiara nie jest czymś, co przychodzi – ona już jest, tylko my sobie tego nie uświadamiamy.
(...) Gdy Pan Bóg zwrócił się do Adama, zapytał go: „Gdzie jesteś?” Niczego więcej od niego nie chciał,
tylko żeby uświadomił sobie, gdzie jest. (...) Coś podobnego dzieje się w przypadku refleksji nad utratą wiary.
Człowiek wątpiący powinien z całą dociekliwością, na jaką go stać, pytać siebie: gdzie jestem?
•
Wiara jest w gruncie rzeczy smutną koniecznością. Gdybyśmy mogli mieć wiedzę,
nie potrzebowalibyśmy mieć wiary. Rzecz w tym, że nie możemy mieć wiedzy. Są rzeczy,
które przerastają możliwości ludzkiego rozumu. Jest światło, które oślepia. Tak jest z Bogiem.
•
W języku religii mowa z kimś jest bardziej fundamentalna niż mowa o czymś.
•
Wina ma sens dialogiczny, odpuszczenie również. Spowiednik pojawia się więc jako
reprezentant ludzi przeze mnie skrzywdzonych. (...) A na to nakłada się tajemnica wiary,
bo zarówno on, jak i ja zdajemy sobie sprawę, że pełne zadośćuczynienie jest niemożliwe.
„Kto im łzy zwróci?” To idzie na Boga.
•
W konfesjonale nie mówię: „Dwa plus dwa jest cztery i to jest prawda”. W konfesjonale mówię:
„Słuchaj, jest Ktoś, na kim możesz się oprzeć. I to jest twoja prawda”. Co by było, gdyby Chrystus nie miał racji?
Czy warto przegrać z Chrystusem, czy też wygrać z Wielkim Inkwizytorem? Konfesjonał służy
przekonaniu człowieka, że warto być z Chrystusem, choćby to miało oznaczać porażkę.
•
Wolność chrześcijanina wyraża się nawróceniem.
•
Za ateizmem przemawia wiele argumentów. Więcej niż za religią. W gruncie rzeczy to logiczne,
żeby być ateistą. Tak jak logiczne i rozumne jest to, żeby się nie zakochać... A przecież ludzie
nie są w tym przypadku logiczni. Na szczęście.
•
Bardzo ładnie jest znaleźć religię i wiarę między świętymi i mistykami. Ale naprawdę znaleźć ją można
między pijaczynami. Między tymi, co piją, klną i od czasu do czasu babę zbiją albo baba ich zbije.
•
Bóg jest jak muzyka, która cię zaprasza do tańca. Nigdy nie musisz – zawsze możesz.
Ale gdy możesz, wiesz, że możesz – wybierasz i zaczynasz rozumieć. Chrześcijaństwo
bardzo wyraźnie mówi: szukaj Boga w sobie. On tam jest!
•
Bóg jest nieskończony i z natury nie cierpi. Ale jeżeli ktoś nieskończony nieskończenie kocha,
to znaczy, że cierpi razem z tym, kogo ukochał.
•
Bóg mówi do nas, wcielając się w głosy tego świata – w szmery, szumy, wołania ludzkie.
Na tym polega paradoks obecności Boga wśród nas: głos, którym mówi Bóg, jest zarazem głosem,
który przygłusza Boga. Taki jest Kościół: [jest] głosem i szumem, śpiewem i zgrzytem. Krytyka Kościoła
polega na tym, że się rozróżnia szum od śpiewu.
•
Człowiek czasem nie wie, co w nim samym jest wiarą.
•
Dialog wiary toczy się na poziomie wierności, a nie pewności. (...) Gdy poddaję krytyce „pewność w religii”,
nie chcę nikomu podpalać nieba, co najwyżej kawałek słomy nad głową.
•
Dla wiary istotne nie jest to, jakim koniecznościom tego świata służy, lecz to, jaką wolność wyraża.
(...) Do świata wiary wkracza się tylko poprzez bramę wolności.
•
Gdyby ktoś mi powiedział, że nie ma Boga, powiedziałbym, że też ma rację, bo Pan Bóg „jest”
w innym sensie niż wszystko inne „jest”. A z drugiej strony mam głębokie przekonanie,
że w tym świecie są zobowiązania absolutne. Jest takie Westerplatte, którego nie można opuszczać.
•
Gdy [Kościół] mówi (...), że wiara jest łaską, to wyznacza granice urzędu. Podobnie,
gdy powołuje się na głos sumienia. Nieczęsto się zdarza, by urząd sam określał swe granice.
Kościół ma odwagę to robić.
•
Jest jakaś głęboka logika w czynach Jezusa: wszystko zaczyna się od cudu przemiany wody w wino,
a potem uczynki rosną, stają się uzdrowieniami, wskrzeszeniami umarłych, odpuszczeniami win,
ofiarą krzyżową za świat. Na początku uratowało się ubogą rodzinę przed zawstydzeniem.
Na końcu ocaliło się ludzkość przed zgubą.
•
Jeśli ktoś chce ufać ślepo, znaczy to, że nie potrzebuje Objawienia. Ono adresowane jest przecież
do naszej rozumności, oświeca ją. Pan Bóg chce, byśmy szli do Niego z otwartymi oczyma.
•
Kto chce zrozumieć naturę wiary religijnej, niech będzie przygotowany na spotkanie z prostotą.
Trudność rozumienia nie polega bowiem na tym, że wiara jest złożona, a my prości, ale na tym,
że my powikłani, a wiara prosta.
•
Ktokolwiek mi mówi, że jego wiara jest skończona i skończona jest jego niewiara, podejrzewam,
że nie mówi o wierze, lecz o złudzeniu wiary.
•
Kluczem do interpretacji świata są słowa Chrystusa:
„Ufajcie, jam zwyciężył świat”. Świat już jest zwyciężony.
Nie mamy go zwyciężać ani z nim walczyć.
•
Kluczem do istoty Boga jest (...) akt umierania za grzeszników. Każde inne rozumienie tego, co absolutne,
może prowadzić do totalitaryzmu, bo zachęca do postrzegania świata jako maszyny, której zadaniem
jest zmierzanie ku Absolutowi. Jeśli się uwierzy, że społeczeństwo to maszyna składająca się z tysięcy
kółek i każde z nich ma marszowi do Absolutu służyć, łatwo uwierzyć, że te, które odpowiednio nie służą,
trzeba w imię Absolutu wyrzucić. (...) chrześcijaństwo mówi, że popsutych kółek się nie wyrzuca,
ale się je ratuje, tak jak ratował je Bóg, kiedy umierał za grzeszników. On przecież nie umierał za świętych
i nie umierał za bezgrzesznych, ale właśnie za grzeszników – za te popsute kółka.
•
Kościół obumiera nie tylko dlatego, że jest odrzucany, ale także dlatego, że jest realizowany,
że coś z nauki chrześcijaństwa urzeczywistnia się w życiu. Nie tylko wewnątrz Kościoła, ale też wokół niego.
•
Kto krzyczał: „Ukrzyżuj Go”? W ogromnej większości krzyczeli ludzie religijni – nie jacyś tam sceptycy,
ateiści czy relatywiści, ale ludzie religijni, nawet bardzo religijni. Ten, kto chciał odnowić religię, sam stał się ofiarą religii.
•
Łaska to wdzięk, gracja. Człowiek działa pod jej wpływem dlatego, że pociąga go wdzięk dobra,
a nie dlatego, że pcha go do działania jakaś nieprzezwyciężalna siła. Kiedy przez drogę idzie wdzięk
w postaci ładnej dziewczyny, jest to właśnie metaforą łaski. Nie wiadomo, skąd się wzięła, nie wiadomo,
dokąd idzie, a zmienia sens otaczającego ją świata.
•
Można tak pokochać krzyż, że się zrezygnuje z zejścia z krzyża w dniu zmartwychwstania.
•
Musisz być sobą, bo jeśli będziesz kimś innym, to akurat zbawią tego innego, a nie ciebie.
Jeżeli będziesz dokładnie naśladował Jana Vianneya, to ty jako ty nie będziesz zbawiony,
tylko zbawiony będzie Jan Vianney.
•
Niebo nie przychodzi znikąd. Coś z nieba mamy w sobie. Coś z niego przekazujemy innym.
Człowiek dla drugiego człowieka może być częścią nieba. Niestety, także może być częścią piekła.
•
Niewątpliwie religia nadaje sens cierpieniu. Ale nie cierpiętnictwu.
•
Pan Bóg jest istotą absolutnie samodzielną. Stwarza człowieka jako istotę absolutnie samodzielną.
(...) I między nimi pojawia się miłość. Miłość polega na tym, że istoty absolutnie samoistne nie mogą bez siebie żyć.
•
Pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi.
•
Potwierdzając chrześcijaństwo wyłącznie jako etykę, a etykę wyłącznie jako określoną technikę życia,
de facto odchodzimy od chrześcijaństwa. Pomijamy w nim to, że jest religią. Zapominamy,
że jego zadaniem jest zbawienie. Wprawdzie potwierdzamy ideał, ale porzucamy łaskę.
Grozi nam prezentacja chrześcijaństwa bez łaski.
•
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie pokazuje,
co w chrześcijaństwie jest fundamentem, a co fundamentalizmem.
•
Są takie momenty, kiedy się widzi, że ma się na swojej drodze kogoś drugiego. I to kogoś takiego,
kto ten odcinek drogi przeszedł pierwszy. Jest o parę kroków do przodu. Na tym polega chrystianizm
jako więź z Chrystusem. To jest bardzo swoiste przeżycie, niesłusznie zwane przeżyciem mistycznym.
Moim zdaniem jest to po prostu szalenie ludzkie przeżycie. Mamy je wobec ojca, wobec matki, wobec
najbliższych towarzyszy naszego dramatu. I nagle pojawia się towarzysz wszystkich towarzyszy,
który kiedyś, gdzieś powiedział: „nie bójcie się”.
•
Sensowna krytyka Kościoła to taka krytyka, która wcześniej czy później musi stać się afirmacją
Kościoła – musi przerodzić się w jego obronę.
•
Stworzenie dokonało się bez woli człowieka, podobnie wybranie przez Boga, ale zbawienie
nie może się dokonać bez wolnego wyboru. Jeśli ludzie wybiorą Boga, Bóg będzie mieszkał
między nimi, jeśli nie wybiorą, to nie będzie. Obrazuje to tajemnica Eucharystii: Zbawiciel przychodzi,
ponieważ wierni wciąż wybierają Go na nowo.
•
Są dwa punkty otwarcia się na Boga: jedni potrzebują do tego nieszczęścia, inni – przeciwnie – smaku szczęścia.
Pierwsi szukają Pana Boga, aby wyratował ich z opresji, drudzy – aby Go sławić, wyrazić
Mu wdzięczność za wspaniałość istnienia. Wielka teologia wyrasta z tego drugiego motywu – jest teologią wdzięczności.
•
W imię zachowania człowieczeństwa mamy obowiązek pytać: dlaczego? Matka Boska też spytała: Jak mi się to stanie?
•
Wiara nie jest czymś, co przychodzi – ona już jest, tylko my sobie tego nie uświadamiamy.
(...) Gdy Pan Bóg zwrócił się do Adama, zapytał go: „Gdzie jesteś?” Niczego więcej od niego nie chciał,
tylko żeby uświadomił sobie, gdzie jest. (...) Coś podobnego dzieje się w przypadku refleksji nad utratą wiary.
Człowiek wątpiący powinien z całą dociekliwością, na jaką go stać, pytać siebie: gdzie jestem?
•
Wiara jest w gruncie rzeczy smutną koniecznością. Gdybyśmy mogli mieć wiedzę,
nie potrzebowalibyśmy mieć wiary. Rzecz w tym, że nie możemy mieć wiedzy. Są rzeczy,
które przerastają możliwości ludzkiego rozumu. Jest światło, które oślepia. Tak jest z Bogiem.
•
W języku religii mowa z kimś jest bardziej fundamentalna niż mowa o czymś.
•
Wina ma sens dialogiczny, odpuszczenie również. Spowiednik pojawia się więc jako
reprezentant ludzi przeze mnie skrzywdzonych. (...) A na to nakłada się tajemnica wiary,
bo zarówno on, jak i ja zdajemy sobie sprawę, że pełne zadośćuczynienie jest niemożliwe.
„Kto im łzy zwróci?” To idzie na Boga.
•
W konfesjonale nie mówię: „Dwa plus dwa jest cztery i to jest prawda”. W konfesjonale mówię:
„Słuchaj, jest Ktoś, na kim możesz się oprzeć. I to jest twoja prawda”. Co by było, gdyby Chrystus nie miał racji?
Czy warto przegrać z Chrystusem, czy też wygrać z Wielkim Inkwizytorem? Konfesjonał służy
przekonaniu człowieka, że warto być z Chrystusem, choćby to miało oznaczać porażkę.
•
Wolność chrześcijanina wyraża się nawróceniem.
•
Za ateizmem przemawia wiele argumentów. Więcej niż za religią. W gruncie rzeczy to logiczne,
żeby być ateistą. Tak jak logiczne i rozumne jest to, żeby się nie zakochać... A przecież ludzie
nie są w tym przypadku logiczni. Na szczęście.
Wolność – miłość – heroizm
•
Być zniewolonym znaczy zawsze: być samotnym. (...) Wyzwolenie człowieka zaczyna się od wewnątrz.
Nie mogłoby się jednak zacząć, gdyby człowiek nie spotkał obok siebie wolności innego i gdyby
się nią nie zachłysnął.
•
Człowiek ma właściwie tylko jedną miłość, miłość Boga. Jeżeli tą miłością nie obejmuje ludzi,
którzy są dziećmi Boga, ani Boga naprawdę nie miłuje, ani człowieka.
•
Dla człowieka, który miłuje, problem ofiary nie istnieje jako problem, ponieważ jego miłość
nieustannie żyje jako spalająca się ofiara. Czym byłaby miłość bez ofiary? Wiązką sentymentów,
które mogą wzruszać, ale nie potrafią przeistoczyć człowieka.
•
Dla integrysty nie ma większego skandalu niż wolny człowiek – ten, kto ma władzę nad każdą władzą
i kto rozbija obręcze zniewolonego lękiem myślenia.
•
Dobro nie istnieje inaczej, jak tylko jako konkretna dobroć i wolność konkretnego człowieka.
•
Dobroć zawsze rodzi się w bólu. Kto się lęka bólu, ten wcześniej czy później popadnie
w kompromis ze złem.
•
Drzewo, które by chciało jedynie kwitnąć, skazałoby się na śmierć przedwczesną.
Trzeba umieć w odpowiednim czasie poświęcić kwiat dla owocu. • Gdybym ze wszystkich wartości,
jakie są w Polsce, miał dać którąś na pierwsze miejsce, dałbym wolność.
•
Grzech pierworodny wprowadził głębokie zaburzenie w ludzką cielesność.
Polega ono na oderwaniu cielesności
od podstawowej nadziei, jakiej cielesność służy – nadziei potomstwa i domu. (...)
Celem rozkoszy stała się sama rozkosz.
Miłość nie otwiera już człowieka na Innego – Boga i bliźniego – którzy są poza człowiekiem,
ale zmusza go do tego, by zalękniony kręcił się wokół samego siebie. (...)
Bliźni jest tu dosłownie drugim, ponieważ tym pierwszym jestem Ja.
•
Heroizm to podstawowa barwa ludzkiej egzystencji.
• I
m wyższa wartość, tym większa swoboda jej uznania.
•
Jedną z największych tajemnic, do których nigdy się nie dobrałem, bo mnie na to nie stać,
jest tajemnica miłości.
•
Kto lęka się swojej własnej miłości, ten pozostanie ślepy na świat doświadczeń absolutnych.
Ale czy tylko? Czy nie będzie również ślepy na samego siebie?
•
Kościół odnosi się do ciała bardzo ufnie, natomiast współczesna cywilizacja – raczej nie.
Co to znaczy ufać ciału? To znaczy ufać jego logice od narodzin po śmierć.
•
Kiedy słowo staje się ciałem, to znaczy, że ciało, w gruncie rzeczy, nie jest głupie.
•
Lęk przed śmiercią wcale nie jest największym lękiem. (...) Większym lękiem napawa
człowieka możliwość utraty honoru, zdrady, niesprostania powierzonemu zadaniu...
•
Lęk przed wolnością działa w łonie polskiego katolicyzmu jak pasożyt, niszcząc jego
duchową substancję. Prowadzi bowiem do tego, że Dobra Nowina, która od wieków była
dobrą nowiną o wyzwoleniu, jest przedstawiana i pokazywana, i zalecana jako nowina
o zniewoleniu, czyli zła nowina. Mówi się: „Kochajcie Ewangelię, bo ona zniewala po mistrzowsku”.
W ten sposób zadaje się cios wierze.
•
Kiedy ludzie w obliczu Boga przysięgają sobie miłość, to Kościół bierze to wydarzenie
bardzo poważnie, nawet jeśli sami małżonkowie tak tego nie traktują. Ktoś w końcu
musi na tym świecie poważnie brać Boga.
•
Kto nie ma Sprawy, dla której żyje, bardzo boi się umrzeć. Świadomość Sprawy porządkuje lęki.
•
Miłość do osoby jest łaską.
•
Nasze czasy nie są – niestety – czasami rozumienia miłości. Miłość jest raczej tym,
co najmniej rozumiemy.
•
Nie ma większego nieszczęścia w filozofii dobra niż pomylenie ogólności bytu z
ogólnością dobra – „ogólności” tego, pod co wszystko podpada, i „ogólności” tego,
co wszystkich zobowiązuje. Ogólność bytu jest jak pojemność garnka, do którego wrzucono
dziesięć kawałków mięsa. Ogólność dobra jest jak zapach, który unosi się z garnka i pobudza
apetyt stu dziesięciu głodnych, stojących w pobliżu. Mogę podać imiona tuzina etyków,
którzy mylą te dwa doświadczenia.
•
Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu,
kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic.
•
Nikt nie może być w pełni wolnym, gdy inni wokół niego, a przede wszystkim ci,
których umiłował, są niewolnikami. Właściwym ograniczeniem wolności człowieka nie jest,
jak się niekiedy twierdzi, wolność innego człowieka, lecz jego niewola.
•
Przysięga małżeńska dotyczy wyboru. (...) Uczucia mogą być rozmaite, wybór powinien
być jeden. Wybór ma trwać.
•
Sumienie jest jakby gadającą wolnością.
•
Sumienie nie kłóci się z człowiekiem; na wszelkie jego „wyjaśnienia” i „wytłumaczenia”,
na każde „nie mogłem”, „byłem zmuszony”, „nie zauważyłem” – sumienie odpowiada wielkim,
przejmującym milczeniem, z którego rośnie wina człowieka.
•
Ten, kto kocha, chciałby „przyswoić sobie” i „mieć” tego, kogo kocha. Ale takie
„przyswojenie” i „posiadanie” oznacza unicestwienie samodzielności innego. Miłość jest
sprzecznością między pragnieniem posiadania i nieposiadania – miłość to pozostające
w wiecznym sporze „mieć” i zarazem „nie mieć”. Jak można „mieć”, by „nie mieć”, i jak można
„nie mieć”, by „mieć”?
•
To nie człowiek wybiera sobie ostatecznie swój wewnętrzny obowiązek, lecz raczej pewien
obowiązek wybiera sobie człowieka. Wymaganie dzielności jest (...) wezwaniem do tego,
by człowiek zawsze opowiadał się za wewnętrznym poczuciem obowiązku, widząc w nim przeżycie,
w którym jego dobra wola i jego „zmysł rzeczywistości” splatają się w sposób ścisły z jego sumieniem.
•
Wiele się mówi o człowieku, ale mało o bliźnim. Niektórzy sądzą, że poczęte dziecko
nie jest bliźnim, a następnie szukają argumentów, by móc powiedzieć, że nie jest także
człowiekiem. [W dyskusjach o aborcji]
•
W człowieku są ogromne pokłady heroizmu pod jednym warunkiem: że służy on nadziei.
Człowiek jest zdolny do największych ofiar, jeżeli widzi, że to ma sens. Rozwiązania heroiczne
są trudne, ale trudne dlatego, że proste, a prostych rzeczy się często nie zauważa.
•
W każdym cichym „powinienem” brzmi zniewalające zaproszenie, abyśmy uwolnili się od tego,
co nieludzkie, a stali się pełnymi ludźmi.
•
Wolność jest najpierw i przede wszystkim sposobem istnienia dobra.
•
W religii, aby być posłusznym, trzeba najpierw być wolnym.
•
Współczesny człowiek stara się zapobiegać poczęciu za pomocą rozmaitych środków technicznych.
Kościół jest (...) temu przeciwny, ponieważ sprawą, o którą chodzi, nie jest
pewność lub niepewność poczęcia, lecz podstawowe otwarcie na Innego, wpisane w naturę erotyzmu.
•
Zło nie jest wolne. Ono jest uzależnione od nienawiści dobra.
•
Zdolność do miłości jest struną, na której każdy człowiek wygrywa swoją religię.
•
Być zniewolonym znaczy zawsze: być samotnym. (...) Wyzwolenie człowieka zaczyna się od wewnątrz.
Nie mogłoby się jednak zacząć, gdyby człowiek nie spotkał obok siebie wolności innego i gdyby
się nią nie zachłysnął.
•
Człowiek ma właściwie tylko jedną miłość, miłość Boga. Jeżeli tą miłością nie obejmuje ludzi,
którzy są dziećmi Boga, ani Boga naprawdę nie miłuje, ani człowieka.
•
Dla człowieka, który miłuje, problem ofiary nie istnieje jako problem, ponieważ jego miłość
nieustannie żyje jako spalająca się ofiara. Czym byłaby miłość bez ofiary? Wiązką sentymentów,
które mogą wzruszać, ale nie potrafią przeistoczyć człowieka.
•
Dla integrysty nie ma większego skandalu niż wolny człowiek – ten, kto ma władzę nad każdą władzą
i kto rozbija obręcze zniewolonego lękiem myślenia.
•
Dobro nie istnieje inaczej, jak tylko jako konkretna dobroć i wolność konkretnego człowieka.
•
Dobroć zawsze rodzi się w bólu. Kto się lęka bólu, ten wcześniej czy później popadnie
w kompromis ze złem.
•
Drzewo, które by chciało jedynie kwitnąć, skazałoby się na śmierć przedwczesną.
Trzeba umieć w odpowiednim czasie poświęcić kwiat dla owocu. • Gdybym ze wszystkich wartości,
jakie są w Polsce, miał dać którąś na pierwsze miejsce, dałbym wolność.
•
Grzech pierworodny wprowadził głębokie zaburzenie w ludzką cielesność.
Polega ono na oderwaniu cielesności
od podstawowej nadziei, jakiej cielesność służy – nadziei potomstwa i domu. (...)
Celem rozkoszy stała się sama rozkosz.
Miłość nie otwiera już człowieka na Innego – Boga i bliźniego – którzy są poza człowiekiem,
ale zmusza go do tego, by zalękniony kręcił się wokół samego siebie. (...)
Bliźni jest tu dosłownie drugim, ponieważ tym pierwszym jestem Ja.
•
Heroizm to podstawowa barwa ludzkiej egzystencji.
• I
m wyższa wartość, tym większa swoboda jej uznania.
•
Jedną z największych tajemnic, do których nigdy się nie dobrałem, bo mnie na to nie stać,
jest tajemnica miłości.
•
Kto lęka się swojej własnej miłości, ten pozostanie ślepy na świat doświadczeń absolutnych.
Ale czy tylko? Czy nie będzie również ślepy na samego siebie?
•
Kościół odnosi się do ciała bardzo ufnie, natomiast współczesna cywilizacja – raczej nie.
Co to znaczy ufać ciału? To znaczy ufać jego logice od narodzin po śmierć.
•
Kiedy słowo staje się ciałem, to znaczy, że ciało, w gruncie rzeczy, nie jest głupie.
•
Lęk przed śmiercią wcale nie jest największym lękiem. (...) Większym lękiem napawa
człowieka możliwość utraty honoru, zdrady, niesprostania powierzonemu zadaniu...
•
Lęk przed wolnością działa w łonie polskiego katolicyzmu jak pasożyt, niszcząc jego
duchową substancję. Prowadzi bowiem do tego, że Dobra Nowina, która od wieków była
dobrą nowiną o wyzwoleniu, jest przedstawiana i pokazywana, i zalecana jako nowina
o zniewoleniu, czyli zła nowina. Mówi się: „Kochajcie Ewangelię, bo ona zniewala po mistrzowsku”.
W ten sposób zadaje się cios wierze.
•
Kiedy ludzie w obliczu Boga przysięgają sobie miłość, to Kościół bierze to wydarzenie
bardzo poważnie, nawet jeśli sami małżonkowie tak tego nie traktują. Ktoś w końcu
musi na tym świecie poważnie brać Boga.
•
Kto nie ma Sprawy, dla której żyje, bardzo boi się umrzeć. Świadomość Sprawy porządkuje lęki.
•
Miłość do osoby jest łaską.
•
Nasze czasy nie są – niestety – czasami rozumienia miłości. Miłość jest raczej tym,
co najmniej rozumiemy.
•
Nie ma większego nieszczęścia w filozofii dobra niż pomylenie ogólności bytu z
ogólnością dobra – „ogólności” tego, pod co wszystko podpada, i „ogólności” tego,
co wszystkich zobowiązuje. Ogólność bytu jest jak pojemność garnka, do którego wrzucono
dziesięć kawałków mięsa. Ogólność dobra jest jak zapach, który unosi się z garnka i pobudza
apetyt stu dziesięciu głodnych, stojących w pobliżu. Mogę podać imiona tuzina etyków,
którzy mylą te dwa doświadczenia.
•
Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu,
kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic.
•
Nikt nie może być w pełni wolnym, gdy inni wokół niego, a przede wszystkim ci,
których umiłował, są niewolnikami. Właściwym ograniczeniem wolności człowieka nie jest,
jak się niekiedy twierdzi, wolność innego człowieka, lecz jego niewola.
•
Przysięga małżeńska dotyczy wyboru. (...) Uczucia mogą być rozmaite, wybór powinien
być jeden. Wybór ma trwać.
•
Sumienie jest jakby gadającą wolnością.
•
Sumienie nie kłóci się z człowiekiem; na wszelkie jego „wyjaśnienia” i „wytłumaczenia”,
na każde „nie mogłem”, „byłem zmuszony”, „nie zauważyłem” – sumienie odpowiada wielkim,
przejmującym milczeniem, z którego rośnie wina człowieka.
•
Ten, kto kocha, chciałby „przyswoić sobie” i „mieć” tego, kogo kocha. Ale takie
„przyswojenie” i „posiadanie” oznacza unicestwienie samodzielności innego. Miłość jest
sprzecznością między pragnieniem posiadania i nieposiadania – miłość to pozostające
w wiecznym sporze „mieć” i zarazem „nie mieć”. Jak można „mieć”, by „nie mieć”, i jak można
„nie mieć”, by „mieć”?
•
To nie człowiek wybiera sobie ostatecznie swój wewnętrzny obowiązek, lecz raczej pewien
obowiązek wybiera sobie człowieka. Wymaganie dzielności jest (...) wezwaniem do tego,
by człowiek zawsze opowiadał się za wewnętrznym poczuciem obowiązku, widząc w nim przeżycie,
w którym jego dobra wola i jego „zmysł rzeczywistości” splatają się w sposób ścisły z jego sumieniem.
•
Wiele się mówi o człowieku, ale mało o bliźnim. Niektórzy sądzą, że poczęte dziecko
nie jest bliźnim, a następnie szukają argumentów, by móc powiedzieć, że nie jest także
człowiekiem. [W dyskusjach o aborcji]
•
W człowieku są ogromne pokłady heroizmu pod jednym warunkiem: że służy on nadziei.
Człowiek jest zdolny do największych ofiar, jeżeli widzi, że to ma sens. Rozwiązania heroiczne
są trudne, ale trudne dlatego, że proste, a prostych rzeczy się często nie zauważa.
•
W każdym cichym „powinienem” brzmi zniewalające zaproszenie, abyśmy uwolnili się od tego,
co nieludzkie, a stali się pełnymi ludźmi.
•
Wolność jest najpierw i przede wszystkim sposobem istnienia dobra.
•
W religii, aby być posłusznym, trzeba najpierw być wolnym.
•
Współczesny człowiek stara się zapobiegać poczęciu za pomocą rozmaitych środków technicznych.
Kościół jest (...) temu przeciwny, ponieważ sprawą, o którą chodzi, nie jest
pewność lub niepewność poczęcia, lecz podstawowe otwarcie na Innego, wpisane w naturę erotyzmu.
•
Zło nie jest wolne. Ono jest uzależnione od nienawiści dobra.
•
Zdolność do miłości jest struną, na której każdy człowiek wygrywa swoją religię.